piątek, 13 czerwca 2014

3. That Song In My Head.



- Nie twój interes.
- Jest? - pyta kobiety.
- Badanie nie musi być przeprowadzane w czyjejś obecności. - omija odpowiedź. - Jeśli pacjent tego nie chce.
- Ja nie chcę. Niech ten ktoś wyjdzie.
- Jezu, jest dziewicą?
- Nie pozwalam pani nic mu mówić.
- Pani mnie lubi. Więc?
Blondynka wpatruje się w kobietę błagalnie. Nic nie rozumie. O co tu chodzi? Wraca z pracy, gdy nagle zostaje porwana. Ktoś oświadcza jej że ma dziecko urodzić. Jednym słowem można to nazwać cyrkiem. Takie rzeczy nawet na filmach się nie zdarzają, a co dopiero w życiu zwykłej przedszkolanki.
Cała trójka stoi w trójkącie. Leonie najdalej od mężczyzny, a pani Jefferson za biurkiem. Kobieta nie wie co ma zrobić. Powinna szanować słowa pacjenta.
- Chce prostej odpowiedzi.
- Czy pani też uważa, że on pomylił piętra? – blondynka pochyla się ku lekarce mówiąc szeptem. – Ma depresję. Nie może mieć dzieci. Rozumie pani? Mój brat jest po prostu niepoczytalny w tej chwili. Czasem się do niego nie przyznaje.
- Odpowiedz mi. - mężczyzna wyciąga pistolet.
- Uważaj, bo sobie krzywdę zrobisz. Wiesz, że nie możesz się denerwować.
Łapie dziewczynę i sadza na fotelu. Zamyka jej usta dłonią.
 - Zaraz sam sprawdzę.
Ta go gryzie i znów może gadać.
- A potem się lekarz dziwi, że masz podwyższone ciśnienie. Co miałeś robić jak się denerwujesz? Wdech, wydech. Myślec o czymś miłym.
- Tak czy nie? - kobieta widzi że ten traci cierpliwość.
- Jest. Na pewno pan się dobrze czuje? - marszczy brwi. - Nie wygląda pan - załapała o co chodzi. Ma grać. Obydwie cały czas coś mówią. Robią z niego wariata ( chociaż być może nim jest).
- Jesteś? - dziwi się.
- Twoją siostrą. Chodź - obejmuje go.
- Zadzwonię piętro wyżej. - mówi lekarka i dzwoni naprawdę. Przychodzą inni lekarze.
Harry nie wytrzymuje i strzela obu w nogi. Jest wściekły, wciąga dziewczynę do auta i rusza. Leonie dalej nie rozumie ale o co chodzi, no ale cóż.
w domu znajduje ten jej kalendarzyk.
Dziewczyna nie pozwala mu za dużo przeczytać. Od razu go zabiera.
- Nie twoje. Nie ruszaj.
- Przekroczyłaś już granice.  - zabiera go znowu i analizuje.
- Zabieraj łapy - znów go Wyrywa. - A ty swoją przekroczyłeś wczoraj. - z markerem wbiega do łazienki. Zamyka drzwi. No. Gust ma ale dziewczyna nie ma czasu myśleć o aranżacji wnętrz. Zmienia wszystko tak aby tylko ona się domyśliła.
Ma tylko pecha bo Styles zdążył wszystko przeczytać. Tylko nie nitki nie z pamięta każdego miesiąca. Kiedy i co.
- Wiesz, przeze mnie możemy próbować co noc - słyszy.
- Zabawny jesteś. Uśmiałam się.
- Do usług.
Nie odpowiada. Wchodzi do wanny naga i leży w ciepłej wodzie.
Harry się do niej nie dobija. W tym czasie odbiera od Zayna i Lou jej rzeczy. Leonie wychodzi po jakiś trzech godzinach. Siada na schodach wyciągając z torby skarpetki.
W drzwiach staje Harry.
- Upił bym cię ale nie będziesz zachodzić w ciążę po pijaku.
Dziewczyna naciąga miękki i ciepły  materiał na stopy. Przegląda rzeczy które jej przywiózł. Ciekawe skąd wiedział gdzie mieszka.
- Masz dwie możliwości. Albo powiesz te dwa najlepsze dni i jeśli się uda nie dotknę cię ani razu więcej. Albo jak mówiłem będę musiał próbować na ślepo.
Blondynka śmieje się pod nosem kręcąc głową. Jest Idiotą. Jak chce dziecko  chce to niech Adoptuje.
- Jak wolisz - wzrusza ramionami.
- Dom dziecka. - klepie go po ramieniu i schodzi na dół.
Późnym wieczorem Styles daje jej tabletki.
Le nawet ich nie dotyka. Cierpliwie czeka. Az mu się odwidzi.
- Są przeciwbólowe, na pewno ich nie chcesz?
- Wujek! Mam samolot! - słyszą. Do kuchni wchodzi Denis i Liam.
- Kurwa.. Cześć młody - bierze chłopaka na ręce.
- Zostawię ci go ok? Muszę. To ważne. Zajmij się nim przez trzy dni. - mówi Liam. Zostawia torbę chłopca a potem wychodzi.
- Lia... Gdzie on pojechał? - pyta małego.
- Do pracy. - odpowiada malec wpatrując się w samolot.
- patrz, twoja pani mnie odwiedziła.
- Dzień dobry - wyciąga do niej rączkę. Leonie bierze go i całuje w czoło.
- Zadzwonię do Nialla co młody?
- Nie. Wujek Niall wyjechał na wakacje.
- Dobra, zostajesz tutaj - mówi zrezygnowany.
- Pokaż ten samolot maluchy -  dziewczyna go łaskocze.
- Czerwony - chwali się.
- Jest super. - Siadają na dywanie i bawią się.
- A co pani tu robi?
- Sama nie wiem.
- To się bawimy?
- A w co chcesz się bawić Payno?
- W złodziei!
- Dobra. - dziewczyna odkłada samolot.
Harry siedzi na kanapie i się im przygląda.
Oboje po długich wariacjach Zasypiają na dywanie.
Harry zanosi dziewczynę do jej pokoju, a Denisa bierze do siebie. Leonie budzi budzik ustawiony w komórce. Nie ma mowy. Nie opuści dnia w pracy. Zrywa się z dużego łóżka i ubiera.
Problem zaczyna się gdy nie ma jak wyjść. Zajmuje ją Denis który budzi się niedługo po niej.
- Ty też idziesz do przedszkola prawda? - pyta go.
- Zostaje z wujkiem i panią.
- Ja idę do pracy.
- Nie idziesz - wchodzi zaspany Harry.
- Owszem idę. Akurat nie ty decydujesz o moim życiu.
-Denis idź na górę. - mówi do chłopca, a gdy ten znika to bierze Leonie i sadza na stole stając między jej nogami. - Słuchaj piękna. Mam zamiar zrobić ci dziecko które dla mnie Urodzisz i nie obchodzi mnie jak bardzo kretyńsko to dla ciebie brzmi.
- To brzmi debilnie i psychopatycznie. Ty się nawet na ojca nie nadajesz.
- ocenić jest najłatwiej.
- Nikt normalny nie zabiera kobiet z ulicy zmuszając ich do robienia dzieci.
- Ale ja nie powiedziałem że jestem normalny.
- No to mówię, że dziecku krzywdę wyrządzisz.
- Nie martw się kochanie - klepie ją po udzie i odsuwa się.
- Otwórz drzwi. - dziewczyna mruży wściekle oczy i przeczesuje włosy. - Złagodzony Alcatraz?
- Nazywaj to jak chcesz - słyszy.
- No otwieraj, bo się spóźnię idioto. Pomyśl że matki przyprowadzają swoje dzieci i muszą stać pod przedszkolem, bo jakiś debil ma urojenia.
- Masz zastępstwo.
Zeskakuje z blatu i wychodzi z kuchni. Razem z Denisem układają puzzle w jej zamkniętym pokoju. Chłopak cały czas jej coś opowiada, jest strasznie gadatliwy. Dziewczyna słucha go z uśmiechem. Przynajmniej może spędzić czasu z miłym dzieciakiem.
- i wujek się zdenerwował, ale potem zaczął śmiać i mówił takie różne słowa których tata też używa ale ja nie mogę bo jestem skujbycyk czy jakoś tak..
- Zdecydowanie nie możesz – rozczochruje mu włosy.
- Ale ja jestem duży - oburza się.
- Jeszcze trochę.
- Ale Chris mi będzie zazdrościł - klaszcze w dłonie.
- Dlaczego? - pyta zaciekawiona.
- Bo on cię lubi.
- Powiedzmy, że rozumiem. - kiwa głową łaskocząc go.

~~~~*~~~~~~
Leonie - julianne Hough
Jakieś pytania macie? Zapraszam :) 49613152
(Skyfallgirl)

21 komentarzy:

  1. Kurcze, z każdym newsem jestem coraz bardziej ciekawa :D , ech to napięcie :) Fajnie,że często pojawiają się nowe rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać co będzie dalej :)
    Rewelacyjny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha rewelacją kocham to czytać :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd wy bierzecie takie świetne pomysły ? :) /Liv

    OdpowiedzUsuń
  5. mega fajny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. :* uwielbiam to ! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ♡ kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty rozdział.Czekam na kolejny,oby był jak najszybciej.Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  9. PODOBA MI SIĘ. :) /M.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna fabuła aczkolwiek radziłabym popracować nad interpunkcją, dialogami i złożonymi zdaniami. Robisz duże błędy i często szyk zdania jest niepoprawny co powoduje zamęt i niezrozumienie przeczytanego tekstu. Radzę znaleźć osobę, która pomoże Ci poprawić te błędy tzw. Betę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. proszę, nie wstawiaj swoich zdjęć ;(
    urodą nie grzeszysz ;p

    OdpowiedzUsuń