środa, 25 czerwca 2014

8. All of the stars.



~~~*~~~
Leonie z napięciem sprawdza test ciążowy. Wolałaby być.
Harry próbuje spokojnie siedzieć czekając aż dziewczyna wyjdzie.
. Gdy blondynka dostaje wynik wypuszcza powietrze rozczarowana. To znaczy ze może się pakować. Zakończyć znajomość z całym tym towarzystwem do którego się zbliżyła.
Słyszy pukanie do drzwi.
- długo jeszcze?
- Chwila - nachyla się nad umywalka. Co może zrobić? Skłamać? W końcu się zorientuje. chyba ze sypiali by często i miała by szanse zajść.
- Jezu...- chłopak opiera czoło o drzwi.
Leonie chowa test do kieszeni spodni i obciąga bluzkę. No nic. Może spróbować. Wychodzi z łazienki.
- I?
Kiwa tylko głową. Idzie do siebie.
-Tak? Kurwa udało się - mówi do siebie.
Styles schodzi na dół zadowolony. Jedzie do kwiaciarni i kupuje dziewczynie duży bukiet kwiatów które później jej wręcza.
- Dzięki - lekko się do niego uśmiecha. Ona cos wymyśli. Zajdzie.
- Jesteś najlepsza - szczerzy się jak głupi. - Mów wszystko co ci trzeba będzie. Jasne?
- Dobrze. -Kiwa głową. Całuje jego policzek. Gdy Harry wychodzi, Leonie sprawdza kalendarzyk. Za tydzień mogła by.
Styles wieczorem zabiera ją do restauracji gdzie jedzą wczesną kolacje.
Mało rozmawiają ale spędzają miło czas.
Mężczyzna w domu zaraz schodzi na dół i wskakuje do basenu. Pływa myśląc. Cieszy się. W końcu będzie miał swoje dziecko. Będzie je kochał jak nic na świecie. Ktoś będzie żył dla niego a on dla kogoś.
Jak to będzie córka, będzie jego królewna, a jak pierworodny to będzie najlepszy facet na świecie. Tego jest pewien. Postara się wychować swoje dziecko najlepiej jak umie, zastępując mu matkę.
Traci poczucie czasu i wychodzi aż po północy. Kieruje się do swojej sypialni i od razu zasypia.
Gdy schodzi rankiem na dół, dziewczyna chodzi po kuchni. Stawia na wyspie talerz z naleśnikami nie zauważając mężczyzny. Na jednej ręce ma torebkę u jest juz w butach. Szybko wyłącza wodę ,aby później zalać  kubek z kawą.
- Tobie co? - słyszy zachrypnięty głos.
- Mnie? Nic. Cześć. Jedz. - wychodzi z kuchni a potem z domu.
- Odwiozę... a z resztą.. - siada do stołu.
Kawa. Naleśniki. Podmienili ją czy jak?
Pasuje mu jej zmiana chociaż jest trochę podejrzana.
Leonie chodzi po przedszkolu zdenerwowana. Teraz musi być bardzo miła dla niego aby znów skończyli w łóżku.
Nagle ktoś mocno ją tuli. Jak się okazuje jest to Holly.
- Hej - uśmiecha się do szatynki.
- Gratuluję mała.
- Możemy pogadać? Tylko musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.
- Stało się coś? - marszczy brwi.
- No właśnie NIC się nie stało.
- Nie cieszył się?
- Cieszył. -wzdycha. - Tylko ja nie do końca w tej ciąży Jestem.
- Jak to n... O mamo.
- No właśnie.
- Czemu go okłamałaś?  On jest taki szczęśliwy a teraz jak mu powiesz.. Z zemsty?
- Nie. No właśnie nie oto chodzi. Gdybym powiedziała mu ze nie jestem to co by zrobił? Sama wiesz.
- Nie o tu chodziło?
- Moje poglądy się zmieniły. Poznałam was. A jak wiecie wasi mężczyźni separują was od obcych.
- Kochana jesteś- uśmiecha się delikatnie.
- Tylko teraz musze zaciągnąć go do łóżka. Co za ironia.
- o Boże - Holly chichocze.
- Chociaż...ostatnio też go zaciągnęłam.
- uda Ci się. Trzymam kciuki - całuje jej policzek i z chłopcami wychodzi z przedszkola.
Leonie wolnym krokiem wraca do domu.
Jest pewna że Holly nikomu nie powie.
Ufa jej bardziej niż sobie. Wchodzi do środka i robi sobie coś do jedzenia. Obiad szykuje tez dla Harryego. Bycie miłym czas zacząć.
Styles jednak wraca dopiero wieczorem. Dziewczyna mu Odgrzewa.
- Powiesz o co ci chodzi?
- Mi? o nic. Nie mam zamiaru wiecznie się kłócić.
-Fajna odmiana.
- Jedz.
- Jutro będzie ognisko - mówi mężczyzna podczas posiłku.
- Fajnie - uśmiecha się. Kolejny dzień z wszystkimi zapowiada się super.
- Przyjdą koło 8
- Dobrze. Posprzątam.
-Nie, coś ty. Jest dobrze, czysto, a poza tym i tak będziemy w ogrodzie.
- Tak to nie mam co robić
- Książka? Hobby? Basen? Cokolwiek.
- Coś pożytecznego.
- Umiesz piec?
- Umiem.
- To możesz się popisać. Ooo ale bym zjadł coś takiego.. - marzy opierając się o krzesło.
- Dobra. - dziewczyna śmiejąc się idzie robić ciasto.
- Jutro, dzisiaj już późno. Zrób listę, to rano skończę na zakupy.
- Nie chce mi się spać a rano będziesz miał na śniadanie świeże. co trzeba to jest.
- dobra - wychodzi i wraca z laptopem. On pracuje a ona piecze.
Dziewczyna kończy po dwóch godzinach. Idzie się kąpać gdy wpada Niall z Louisem.
- Mamy wódkę. Mamy wódkę. - kładą ręce na ramiona Stylesa i prowadzą go do salonu.
- Ja pierdole. Dzisiaj?
- Na pewno nie jutro. -sadza ja go na kanapie i Biorą kieliszki.
Harry nie daje się długo prosić.
Piją rozmawiając głośno.
Chłopaki zostają na noc. Harry śpi z Niallem w jednej z sypialni.
Gdy Leonie schodzi rano na dół wzdycha widząc puste butelki. Zbiera je i wyrzuca. Przygotowuję śniadanie dla całej trójki. Zanosi wszystko na stół łącznie z tabletkami na kaca. Ubrana w letnia sukienkę idzie budzić Harryego. Niall bierze prysznic. Le siada na łóżku mężczyzny i dotyka jego torsu.
Styles mruczy coś i otwiera oczy.
- Hej. Chodź na dół. Mam tabletki..
- Tab..ja pierdole
- Chodź - dziewczyna klepie go po klatce i wstaje.
- Leonie? - słyszą oboje blondyna.
- Tak? - pyta dziewczyna nie odwracając się.
- o kurwa - mruczy Harry wiedząc co zaraz będzie.
- Co? - blondynka podnosi wzrok
- Moją siostrę?  Poważnie stary?!
- Cholera...Sorry.
- Nie wierzę, nie, nie ma mowy!
- Ale i tak już jest! - krzyczy. Leonie patrzy to na brata to na kolegę.
- Pierdole to!
- Uspokójcie Się.
Niall zaciska pięści i dosłownie rzuca się na Styles. Okłada go raz za razem bez opamiętania. Wściekły dopiero później wychodzi bez słowa.
- Harry - dziewczyna przerażona i zaskoczona podbiega do niego.
Pomaga mu dojść do łazienki i zajmuje się jego ranami.
- Zostaw - zły ją wymija i znika u siebie.
Młoda nie wie co ma zrobić. Po prostu wychodzi do pracy. Przecież to nie jej wina. Całą uwagę skupia na dzieciach aż do końca zmiany.
Roztargniona wychodzi wraz z Holly która odbiera chłopców.
-Daj mi numer do Nialla - prosi blondynka.
- Do Nialla?
- To mój brat.
- I nie masz do niego numeru? - pyta zdziwiona.
- No bo my...nie utrzymywaliśmy częstych kontaktów. - wzrusza ramionami.
- proszę - pokazuje jej numer.
Dziewczyna już po chwili dzwoni do brata.
- Halo?
- Leonie - mówi. - Niall musimy pogadać.
- Jestem zajęty.
- A ja wściekła.
- Wali mnie to.
- Zajebiście. - warczy. - Fajne przedstawienie od rana odwalasz.
- dobra co chcesz?
- Porozmawiać.
- Gadaj.
- No już. Na pewno. Spotkaj się ze mną idioto.
- Przyjedź jak chcesz. Holly zna adres.
- Skąd ty wiesz...Dobra nie ważne. - rozłącza się. - Gdzie on mieszka Holly?
- Mogę cię zawieść.
- Będę wdzięczna.
Holly zawozi ją i odjeżdża.
Leonie idzie do domu brata i wchodzi bez pukania. Wchodzi głębiej i zauważa Nialla na kanapie przed telewizorem.
- Czemu go pobiłeś? - Staje przed ekranem.
- Bo jesteś moją siostrą.
-  jestem.
- Masz odpowiedź.
- Nic złego nie zrobił. No powiedzmy.
- Zrobił.
- Co?
- gówno ci do tego.
- Chyba jednak nie - warczy. - Skoro dotyczy mnie.
- Jesteś w ciąży prawda?
Leonie zagryza wargę. I co ma mu powiedzieć ?
- Zmusił cię a jesteś moją siostrą!
- Nie zmusił – odpowiada cicho. – Znaczy w pewnym sensie, ale potem powiedział że mogę iść. A ja i tak poszłam z nim do łóżka. Ale nie jestem w ciąży.
- Jak to nie?
Siada obok Nialla. Opowiada mu wszystko. Mówi to co powiedziała Holly.
- Jesteś moją siostrą, nie musisz tego robić.. - mówi już spokojnie.
- Tak, teraz to wiem. – kiwa głową. Przeczesuje chudymi palcami swoje włosy. – Tylko zrobiło mi się go szkoda. Z jakiegoś nie wytłumaczalnego powodu, wybrał taką drogę do dziecka bo inaczej nie może.
- TY poważnie?
- Może mogę mu pomóc. Bezinteresownie. – patrzy na swojego brata.
- Tylko się nie zakochaj - dźga ją w zebra.
- Zabawne.
- Ładna jesteś, zmieniłaś się.
- Dziękuję braciszku.
- Ale mów jakby co jasne?
Przytula się do niego. Swoją głowę opiera na ramieniu chłopaka.
- Co ja mam zrobić? Powiedzieć mu, ze nie ? Czy udawać i jeszcze raz spróbować zajść?
- Harry jest nieprzewidywalny.
- No właśnie.
- Skoro chcesz w tym siedzieć to sama decyduj.
- Chcę mu pomóc.
- Za dobra jesteś
- Chyba to moja zguba.
- Zdecydowanie. - gadają bardzo długo. Blondyn odwozi ją późno.
- Dzięki Niall - całuje jego policzek i opuszcza range rovera.
Szybkim krokiem wchodzi do domu.
W całej willi jest ciemno i cicho.
- Harry? - dziewczyna zapala światło.
Nie otrzymuje odpowiedzi. Dopiero po chwili dostrzega mężczyznę na schodach.
- Cześć - mówi Leonie przyglądając mu się. - Przykładałeś lód?
- Lód? A to.. nie trzeba.
- Już nie boli?
- Uspokój się mała.
- Martwię się. Zrobię ci kolację.
- Jadłem - mruczy i wraca na górę.
- Fajnie. – mowi blondynka do siebie i znika w kuchni.
Siedzi przy wyspie, jedząc płatki z mlekiem. Miesza łyżką w misce, beznamiętnie wpatrując się w okno.
Może nie powinna mówić tylu osobom o tym że nie jest w ciąży.
Komplikuje własne życie. Nie umie kłamać. W tym nigdy nie była dobra. Idzie spać bardzo późno przez co też wstaje tuż przed południem.

~~~~~*~~~~~~
Byłam wczoraj na "Gwiazd naszych wina". Dużo wcześniej przeczytałam książkę i nie spodziewałam się, że film również będzie miał na mnie taki wpływ. :) Polecam.
Ponieważ długo Honey się zakończy, mamy dla was Sunshine. Już dawno napisane opowiadanie, które dziś skopiowałam z archiwum i będę dodawać. 
Oraz coś dla fanów sportu. Drugie opowiadanie o Winiarskim.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

7.Yesterday.

Budzą ją rozmowy z dołu. Harry i jakieś dwa żeńskie głosy.
Cicho schodzi po schodach. Bolą ją mięśnie brzucha. Jest sobota. Nie musi iść do pracy. Staje za ścianą.
- Prosiłem do cholery?
- No ale my chcemy - odpowiada Holly stanowczo.
- W dupie mam co chcesz. Jeśli nie jest w ciąży to zaraz się stąd wyniesie.
- No dobra ale mamy prawo z nią rozmawiać.
- Spi - mężczyzna wypycha obie dziewczyny do drzwi.
- Poczekamy - Perrie się wyrywa. Leonie w ogóle nie dziwią słowa Stylesa. To układ. I ona wie. Ale zastanawia się co chce od niej pani Tomlinson albo ta druga.
- Nie chce was tu - jęczy.
- My nie do ciebie.- mówi Holly. Leonie pojawia się w korytarzu. - Nie śpi.
- Jezu.. - blondynce podoba się sposób w jaki Harry traktuje je obie. Dokucza im ale one się go nie boją. - Miłe, wredne panie - opłata obie w talii - To Leonie. Leonie to Holly i Perrie.
- Dzień dobry - mówi najmłodsza.
- Na zakupy - mówi Perrie.
- i ani słowa zgredzie - uprzedza Holly.
- Ze mną? - pyta zdziwiona blondynka. - A ja nie wiem czy ja mogę.
- Ja ci pozwalam. Jeju jesteś taka śliczna - dziewczyna Tomlinsona skacze w miejscu.
- Przecież pani mnie zna - śmieje się. - Ubiorę się i zejdę.
- Holly mi mów - słyszy za sobą.
- Przynajmniej po kimś ładne będzie - mówi Perrie.
- Będziesz gruba i to jak wieloryb - dokucza jej Styles.
- Twoja głupota nie zna granic - prycha blondynka. Cierpliwie czekają na Leonie, która po chwili pojawia się ubrana w czarne rurki i biały t-shirt z nadrukiem. Zostawiają Harry ego i wychodzą. Cała trójka autem Hollyday jedzie do centrum handlowego. Wchodzą do wielkiego budynku pełnego ludzi. Przyjaciółki cały czas mówią zaprzyjaźniając się z Leonie. Dziewczyna czuje się śmielej. One są bardzo miłe. Nie tacy jak ich faceci.
- Jest dla ciebie miły? Nie rządzi się? - pyta Perrie gdy siedzą w kawiarni.
- Harry jak Harry - wzrusza ramionami.
- Nakopie mu..
- Radzę sobie - posyła jej uśmiech. Dobrze ze chociaż z nimi może normalnie porozmawiać.
- Możliwe że zaszłaś? - pyta Holly.
- Skąd ty wiesz...
- Mówił że jeśli nie jesteś w ciąży to wracasz do siebie. Mówił? Mówił chyba..
- A. No tak. Sorry. Zapomniałam. Nie wiem. Może tak.
- mała jeśli coś jest nie tak... Pomożemy Ci.  Chłopcy są trudni, ale przy nikim na świecie nie będziesz tak bezpieczna i Koch.. No. Dobra kawa nie?
- Cudowna. - odpowiada. - Wy jesteście w innej sytuacji. Wasze związki są dobrowolne. To rodziny. A ja to wynajem.
- Harry pragnie malucha jak niczego innego, ale kobietą nie ufa w miłości jeśli to dotyczy jego. Taki już jest.
- Jest dziwny. Może adoptować.
- Jest dziwny - zgadzają się.
Blondi macha ręką i płaci za kawę. Wracają powoli na parking.
Dziewczyny dają jej swoje numery i odstawiają do domu.
- Dzięki - mówi kolejny raz po czym wchodzi do wili.
Pierwsze co zauważa to Harry śpiący na kanapie w salonie. Przykrywa go kocem i znika na górze. Chyba zyskała przyjaciółki.  Holly chyba tysiąc razy przepraszała ja za syna. A ona kocha Christiana i nie przeszkadzają jej jego wybryki.
~~*~~
Emilia z Denisem sprzątają po kolacji.
Oboje bardzo się polubili. Dziewczyna uwielbia chłopca.
Może słuchać jego historyjek z nieudawanym zainteresowaniem.
- Tata kiedyś przebrał się za Mikołaja. Wyglądał jak stary dziadek w nie udanym swetrze.
- Ale na pewno dostałeś świetne prezenty.
- No. Były spoko. O a wiesz co robimy z Chris em wujkowi Niallowi? Ostatnio na wakacjach obudził się z materacem na jeziorze!
- Chyba jeszcze nie poznałam tego wujka..
- On jest wredny.
- Skoro tak mówisz... - uśmiecha sie do niego.
- Liam Kurwa Zajebie ci dziecko! - do domu wchodzi blondyn.
- Mówiłem. - mówi chłopiec.
Emilia mimo wszystko lekko przestraszona bierze chłpca na kolana.
- Czego Niallem? - Liam wychodzi z łazienki w spodenkach.
- Wujek mówi kurwa!- krzyczy mały.
- Horan zabije cię.
- Pewnie, jak zwykle ja.
- Masz nie klnąc.
W drzwiach staje Emilia z małym na rękach. Denis trzyma sie jej szyi dla ochrony.
- O ty nie żyjesz. . Mowie ci to - blondyn na niego pokazuje.
- Nic nie zrobiłem..
- Nie?! Moje auto.
- To nie ja.
- Krasnoludki i śnieżka.
- Właśnie!- Denis wyrywa się i biegnie do taty.
- Niall. Spokój. Tafla jeziora i lotos.
- Sam żeś kurwa pierdolony lotos.
- Horan!
- Doigrasz się młody. -blondyn zły wychodzi.
- No. ..To był ten Niall? - pyta Emilia.
- Dokładnie ten - wzdycha Liam.- Idziemy spać.
- Tatusiu kochasz mnie?
- Co chcesz ?
- Nigdy nie mówisz ze mnie kochasz - wyrywa się do dziewczyny.
- Jak nie? -przytrzymuje go.
- Nie mówisz - mówi obrażony.
- Baaardzo cię kocham synku.
-  A teraz spać urwisie.
Liam niesie go na górę. Przebiera chłopca w piżame i kładzie do łóżka.
- Dobranoc - czochra mu włosy i wychodzi.
Schodzi na dół. Emilia ubiera buty i bluzę.
- wychodzisz? - opiera się o ścianę patrząc na nią.
- Tak przecież jutro mam zajęcia.
- Stąd też trafisz.
- Trochę daleko,
- Odwiozę cie skarbie.
- Ale ja tu nawet rzeczy nie mam...- mówi. Wolałaby zostać.
- Coś się na pewno znajdzie.
- No dobra - poddaje się.
- i pięknie - mężczyzna się uśmiecha i wraca do salonu.
Po chwili dziewczyna do niego dołącza. Siada mu na kolana.
Ten oplata ją w talii i całuje odkryte ramię szatynki.
Emilia jeździ palcami po jego nagi myśli torsie.
- Jesteś takim promyczkiem.
- Ja? - śmieje się brunetka. - Milo.
- Ja też nie mam nic przeciwko.
- Liam? A ty często...
- Co takiego? - pyta w jej szyję.
- Zabijasz?
- Jak trzeba - mówi cicho.
Odwraca do  niego głowę. Przez chwilę patrzy na mężczyznę bez słowa a potem całuje
Temu wielki kamień spada z serca. Odwraca ją przodem do siebie i zaplata jej nogi wokół swojego pasa dalej całując słodkie wargi dziewczyny.
Ems z uśmiechem wsuwa palce w jego włosy. Liam podnosi się i idą na górę. Brunetka zaczyna całować jego szyję. Zamyka za nimi drzwi od swojej sypialni i siada na skraju łóżka tak jak przedtem w salonie.
Przechyla ja się do tyłu. Dziewczyna opiera ręce o jego klatkę. Masuje ją rękoma. Całuje go bardzo namiętnie.
Liam wsuwa dłonie pod jej różową koszule i sunie nimi w górę zatrzymując się pod piersiami dziewczyny.
Oddech Ems przyspiesza. Jedną ręką drapie jego szyję. Chłopak śmieje się cicho i wyciąga jedną rękę by pozbyć się materiału, a następnie znów łapie ją w tym miejscu.
Brunetka wierci się na jego biodrach. Swoimi ustami wyznacza drogę od szyi przez klatkę do paska.
Po chwili leży na środku łóżka pod nim. Teraz Liam naśladuje jej ruch tylko pozbywa się od razu zarówno jej spodni jak i bielizny.
Emilia zaciska swoje uda. Mimo że pierwszy raz ma za sobą , wstydzi się mężczyzny.
Chłopak podnosi wzrok i patrzy w jej oczy.
- Coś nie tak? - jego głos jest niski i zachrypnięty.
Brunetka zaciska palce na koldrze. Jej policzki kompletnie sa czerwone. - Po prostu...Nie patrz tak na mnie. To takie krępujące.
-Nie zabraniaj mi, jestem tylko człowiekiem i to mężczyzną na moją zgubę.
- Jeszcze żeby było na co.
- Nie gadaj głupot. Jesteś cudowna - wraca pocałunkami do linii jej bioder.
Emila próbuje się rozluźnić...W końcu jej się udaje.

środa, 18 czerwca 2014

6. Goldeneye.




~~*~~
Harry siedzi w salonie i pracuje na laptopie. Cholernie dostawcy znów się spóźniają.
Wtedy ma ochotę kogoś rozszarpać. Prace mu przerywa zamknięcie i zabranie jego komputera.
Liczy do dziesięciu w głowie żeby nie wybuchnąć i patrzy na dziewczynę.
- Słucham.
- Na zaproszenie czekasz - blondynka rzuca komputer na fotel.
- To drogi sprzęt Blondi.
- Naprawdę? Jak cię na kupienie dziecka stać to na komputer tez.
- Wartość sentymentalna - przedrzeźnia ją.
- Pff. - splunęłaby na niego ale się powstrzymuje.
- Czego chciałaś? - dociera do niego że jest dla niej za miły ale to jakoś tak samo.
- To  ty jęczysz od dwóch tygodni. - odpowiada.
- Dużo gderam, ale to mamy wspólne.
Leonie wywraca oczami.
 - Blagam. Raz a dobrze bo więcej nie mam..fu.
-Właśnie, bo ja nad tym myślałem. Przecież może się nie udać i co? Mam kolejny miesiąc czekać?
- Najwidoczniej.
- Trzeba będzie kilka razy na wszelki wypadek. Jakoś ścierpie - śmieje się i wstaje.
- To nie jest zabawne. Po pierwszym razie to już będzie gwałt. - mówi i idzie na górę.
- Spokojnie, nie panikuj. - łapie ją. - W całej tej sytuacji mógłbyś się czasem uśmiechnąć. Teraz muszę iść bo jakiś chuj nie zna się na swojej robocie, a wieczorem dokończyć - klepie ją w tyle i wychodzi.
- Będę się uśmiechać! Jak jakiś Chuj zostawi mnie w spokoju! - krzyczy za nim wściekła.
Robi sobie coś do picia i idzie do siebie.
1. Chce go mieć z głowy. 2. Chce do domu. 3. Ma lepszy pomysł. Niech ją rozdziewiczy raz a jak się nie uda to zapłodnią in vitro.
Do wieczora siedzi u siebie myśląc nad tym wszystkim.
Tak mu właśnie powie. Postanawia i zasypia.
Znowu ma dziwne sny przez co budzi się z szybkim i urywanym oddechem.
Ubrana schodzi na dół. Staje przed Harrym.
 - Raz ci się nie uda to będzie in vitro. Na tto samo wyjdzie.
- To poczekamy miesiąc, no trudno.
- rozumiesz tak?
-żadne in vitro. Oboje jesteśmy zdrowi i znajdziesz tak.
- Nie! Nie będę z tobą sypiać. Chcesz mieć dziecko to będziesz.
- w naturalny sposób.
- Nie. Nie jestem dziwką aby dawać dupy. Masz jedną szansę naturalnie. To jest kompromis.
- Ale ciebie nikt nie prosi o kompromis
- Ale ja ci się nie pozwolę dobrowolnie dotknąć. Zrozum.
-Zajdź od razu to będziesz miała spokój
- Jak wiesz nie ode mnie to zależy. A in vitro to to samo tylko bez gwałtu.
- Przestań z tym gwałtem. Nawet cie nie dotknąłem
- Ale będziesz chciał. - odpowiada zabierając jabłko. Idą do wyjścia. Leonie omija auto Stylesa i wychodzi z całej posiadłości. Idzie do pracy.
Czuje jednak ramiona wokół talii Styles wciąga ją na nowo do domu. Karze jej wypić wodę do której zły wrzucił kilka tabletek nie myśląc i ją odwozi.
- Przejdę się z powrotem. Dziękuję panie.
Ten bez słowa odjeżdża i jedzie załatwić interesy. Leonie próbuje nie wyzywać się na dzieciach ale ma okropny humor.
Żadne z nich stara się nie wchodzić jej w drogę. Przeprowadza zajęcia a potem dzieci się bawią. Pogoda jest ładna więc wychodzą do ogródka.
Leonie rozmawia z drugą opiekunka. Siedzą obmawiając nowe zabawy.
Śmieją się trochę przechodząc na plotki.
- Słyszałam że wzdycha sz to blondyna który odbiera czasem Tomlinsona albo Paynea.
Mówi Le.
- źle słyszałaś. Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Powiem ci tylko ze to nie jest dobra partia.
- Znasz... nie interesuje mnie.
Leonie patrzy w ziemię. To jedyny mężczyzna który nie został jej przedstawiony przez Harryego. Niall nie wie ze z Harry upatrzył sobie jego siostrę. Tak samo jak nie wie ze Leonie tu pracuje. Dlaczego? Bo dawno nie mieli ze sobą kontaktu a chłopak rzadko tu przychodzi aby odebrać chłopaków.
- Coś ty taka czerwona? - słyszy dziewczyna.
- Nie ważne. Nie ganiaj za Niallem.
- Nie ganiam przecież. Ej dziewczyno masz straszne wypieki.
- Co?! Daj lusterko.
Koleżanka podaje jej kosmetyczkę z lusterkiem.
- Ja...nie wiem czemu - mówi zdziwiona i przestraszona. Nie jest jej zimno. Nie ma gorączki.
- ja też nie wiem.
- Kurcze...
- Może się przegrzałaś?
- Nie wiem - zostawia Monic i wraca do przedszkola. Idzie szybkim krokiem do łazienki.
Wchodzi do środka i zamyka się. Patrzy na siebie w lustrze. Kompletnie nie wie co jej się dzieje. Rzeczywiście czuje się dziwnie ale..
Zwalnia się wcześniej. Musi wrócić. Prawie biegnie wracając. Ochroniarz parceli otwiera drzwi domu. Ta szybko wchodzi do domu, teraz pewnie jest jeszcze bardziej czerwona. Wyjmuje ręcznik i robi kompres na czoło. Przecież nie czuje się słabo czy źle. Kompletnie nie wie co się dzieje.
Słyszy zamykanie drzwi i kroki.
- co ty tu już robisz? - pyta Harry.
Dziewczyna nie odpowiada. Ciągle myśli co jej może być. Wtula twarz w poduszkę. Nie. To ma bank nie gorączka.
- Leonie? Czemu już wróciłaś?
- Bo miałam kaprys.
- Skoro tak...
- Odczepisz się? - miała dodać nie ty wyglądasz jak burak ale poniekąd jest burakiem. Z charakteru.
- Chciałem pomóc
- Ciekawe jak.
- idź sobie pod prysznic i paluszki w ruch. Bo chyba już to sobie robiłaś prawda?
- Nie wiem o co ci chodzi.
-Nie wiesz?
- Popatrz nie. - odpowiada idąc ma górę spać.
- wątpię żebyś zasnęła.
- Odpierdol ty się bo dobrze wiem ze to twoja wina. - pokazuje mu środkowy palec na schodach i z trzaskiem wchodzi do sypialni.
Przebiera się i kładzie do łóżka.
Leży patrząc w okno. Chyba nigdy nie czuła takiego... napięcia w sobie.
To okropne. Nie chce tak.
Harry siedzi w salonie. Denerwuje go ta sytuacja. Zapowiada się kolejny miesiąc. Gdyby nie musiał wczoraj jechać byłoby z głowy. Ale nie. Oczywiście musi być pod górkę. Odechce mu się szybciej. Zamyka oczy i poważnie nad wszystkim myśli.
Przez to zasypia na kanapie. Budzi się dopiero w nocy. Widzi zapalone światło w kuchni. Młoda robi herbatę i  je suchego tosta Idzie tam i siada przy stole na przeciwko niej.
Bez słowa dziewczyna kończy kolacje.
- Możesz.. sobie rano iść. No wiesz, do siebie.
Ta się od razu do niego odwraca.
- Serio? Nareszcie ci się znudziło?
- Zamknij się. - opiera głowę na ręce.
- Chcę wiedzieć. Po co ci to było ?
- Też chcę wiele rzeczy.
- No słucham. Prawie miesiąc mnie więziłeś dla zabawy ? Zabawne upodobania.
- Miałaś się zamknąć.
- Rzadko słucham.
- zauważyłem..
- Ty również.
- Jest 4 rano. Jak spać nie możesz to się idź pakuj czy coś.
- Jak słuchać nie chcesz to Idź sobie. Pierwsza tu byłam panie.
- Ale to mój dom.
- Ale kobietom się ustępuje.
- Ale ja jestem chamem.
- Ale to ty nie chcesz słuchać.
- Bo pieprzysz głupio.
- Ja? To ty mnie tu zaciągnąłeś, trzymałeś tak o.
Ten powstrzymując wybuch wstaje i wychodzi.
- Gorzej niż dziecko. - prycha dziewczyna
- które mi zabierasz! - słyszy a potem trzask drzwi do piwnic. Harry jak zwykle ściąga ciuchy i wskakuje do basenu.
Pływa, aby rozluźnić mięśnie. Zdecydowanie woda go uspokaja. Siada na dnie wypuszczając powoli powietrze z ust. Po chwili wypływa na powierzchnie. Przepływa basen kilkakrotnie. Wyciąga się na rękach z wody i przeczesuje mokre włosy idąc po ręcznik. Wyciera swoje ciało i włosy. Kładzie ręcznik na kanapie stojącej przy szybach od góry do dołu. Odwraca się, a jego klatka styka się z nosem Leonie.
- Skrada się głośniej.
- Za dużo mówisz, za mało robisz - odpowiada blondynka patrząc w punkt nad jego ramieniem. Już od paru godzin nie jest czerwona.
Przejeżdża palcem po krawędzi bokserek Stylesa.
- Masz rację. Zdecydowanie za bardzo ulgowo cię traktowałem, ale człowiek uczy się na błędach.
- Już i tak pozwoliłeś mi odejść - wzrusza ramionami i podnosi głowę.
Omija Harry'ego rozpinając swoją koszulę. Kładzie się na białej sofie, wyciągając do niego rękę.
- Słuchaj, nie podobają mi się Twoje gierki. - podchodzi do niej.
Młoda nie odpowiada. Dalej wyciąga rękę, aż w końcu ujmuje jego. Przyciąga go bliżej.
Mężczyzna zawisa nad nią i skanuje wzrokiem. Leonie unosi jego podbródek palcem, tak abym spoglądał w jej oczy.
- Teraz mam w dupie czy będziesz żałować. - zaczyna całować jej szyję.
Dziewczyna odchyla głowę, dając mu lepszy dostęp. Harry jeździ dłońmi po jej ciele ani na chwilę nie zostawiając jej szyi. Jego usta muskają przyjemnie jej skórę. Palce mężczyzny badające ciało dziewczyny, powodują u niej dreszcze. Le zakłada jedną nogę na biodra Harry'ego. Swoją chudą i drobną dłoń wplątuje w jego włosy. Pociąga za nie, nie wiedząc że to go jeszcze bardziej podnieca.
Brunet wydaje z siebie jęk zadowolenia, gdy ona przejeżdża paznokciami lewej ręki po jego plecach. Zostawia czerwone szramy, nie będąc tego świadoma. Sama nie wie czemu ulega. Może liczy, na mniejszy ból? Ale większa część jej tego chce. Pragnie.
Styles całuje jej dekolt i ramiona. Dziewczyna w końcu może zasmakować jego ust. Całują się namiętnie, zachłannie ale poznając swoje wargi.  Mężczyzna nie całuje jej długo. Rękami zjeżdża w dół i ściska uda Leonie.
Blondynka oddycha bardzo urywanie. Zsuwa bokserki z bioder Harry'ego. Ich ciała odbijają się w szybie. Tylko księżyc ich oświetla. Brunet ustawia się między jej nogami i całuje brzuch dziewczyny. Teraz czuje obie dłonie partnerki w swoich włosach. Leonie przeczesuje loki palcami, przymykając oczy. Jej wargi rozwierają się na te delikatne pocałunki. Harry zaczyna powoli przechodzić do sedna sprawy. Cieszy się że pływał bo inaczej teraz wylądował by się na niej.
Dziewczyna nie odzywa się. Patrzy na niego, zagryzając wargę. Ma nadzieję, że jej nie skrzywdzi.
- Okay, spokojnie mała... - mówi cicho i wypycha powoli biodra.
Leonie wtula twarz w zagłębienie jego szyi. Przytula się do niego zaciskając zęby.
- Rozluźnij się - trąca jej nos swoim.
Blondynka odpręża swoje mięśnie. Nie ukrywanie ból jest, ale ...Chłopak zaczyna poruszać się pewniej ale nie zmienia swojego tempa. Słyszy pojękiwania wprost do ucha. Le wbija palce w jego ramiona, dostosowując się do rytmu. Harry w życiu by nie pomyślał że ta mała osóbka ma tyle siły.
Słyszy cichy pisk a później westchnienie.
- Harry...
Z uśmiechem na ustach po chwili sam w niej kończy i zostawia maleńkie pod jej uchem. Wychodzi z niej i owijania ją kocem z oparcia.
- Jesteś piękna i teraz lubię cie jeszcze bardziej, ale nigdy więcej mnie nie całuj. - muska jej nos i zanosi do łazienki.
- Możesz, od razu powiedzieć że nie jestem w tym najlepsza. - odpowiada trzymając się jego szyi.
- A tak się dla ciebie liczy moje zdanie? - odkręcić wodę.
odkręca
- No wiesz w tej kwestii wiesz lepiej. Ja się kłóce gdy wiem ze mam rację.
- Biała świata się co było czuć, ale na prawdę było mi dobrze. - zdejmuje jej okrycie i wchodzi z nią pod strumień wody.
Kurcze ...Chyba właśnie to zrobili. Może jemu było dobrze , ale jej cudownie. Az nie może uwierzyć że to był ten Harry.
-i chyba nikt cię nie uświadomił ale podczas seksu można się odzywać -  przestawia ją centralnie pod strumień.
- No i o czym byśmy rozmawiali?
- Ale pod wodą się nie gada - zatyka jej usta gąbką.
- Mmmmm...yy. - śmiejąc się odtrąca jego rękę.
- Trzeba cie kneblować żebyś się uśmiechnęła?
- Muszę mieć powód.
-Myj, albo ja to zrobię.
- To daj - zabiera mu gąbkę i bierze płyn.
Tworzy pianę która po chwili brunet ma na twarzy.
- Nie rozsądną jesteś - obraca ją plecami do siebie i gąbkę rzuca pod jej nogi. -  Odważysz się schylić? Proste kolana... - śmieje się na jej minę zaczynają myć jej ciało.
- Powiem ci ze głupi jesteś - śmieję się bo ja łaskocze. Wszędzie ma łaskotki.
- Przestań się chichrać.
- Przestań mnie łaskotać.
- Myje cię.
Dziewczyna Zagryza wargę ale w efekcie i tak wybucha śmiechem.
- Ja się poddaje - całuje przelotnie jej szyję i zostawia ją samą.
W dobrym humorze Leonie kończy mycie. Jest nieco obolała i bardzo zmęczona. Ubiera na siebie ciuchy do spania i kładzie się równo z pierwszym grzmotem. Mimo burzy, śpi jak zabita.
~~~~*~~~~~
Skoro, już dodaję rozdział to przypomnę o blogu o Niallu :) Narzekacie, że tylko Styles heh. No prócz Mercedes, którą znacie jeszcze jeszcze Sky http://niebo-jest-piekne-fanfiction.blogspot.com/

poniedziałek, 16 czerwca 2014

5. Taki twój los.



Styles codziennie pilnuje by Leonie wypiła wodę z tabletką którą jej rozpuszcza. Daje jej jednak pół dawki by wszystko szło wolniej. To jakby hormony pobudzające kobietę.
Dziewczyna oczywiście o tym nie wie. Na jej nieszczęście po to draństwo.
Styles jest dumny ze swojego pomysłu. Leonie siedzi w przedszkolu. Tylko tu czuje się normalnie. Harry ją odwozi i po nią przyjeżdża, a w międzyczasie nie ma jak opuścić budynku.
Policja nic by jej nie dala. Każdy zna Stylesa. Dziewczyna kończy układać zabawki. Zostało już nie wiele dzieci.
Harry przychodzi po dwójkę urwisów i zabiera dziewczynę. Wracają do domu po odwiezieniu dzieci.
- przeszło ci trochę?
- Miałam o to samo zapytać.
- A samopoczucie jak?
- Gorszego mieć nie można.
- Można ale niech ci będzie.
Blondynka wywraca oczami wchodząc na górę. Każdy dzień spędza w swoim pokoju. Prócz śniadanie które je w kuchni. Tylko wtedy pije te nieszczęsną wodę. Innych posiłków nie spożywa wiec Harry nie miałby okazji. Styles bierze ręcznik i idzie na swój prywatny kryty basen. Ma tutaj wszystko. Łącznie z sauną i siłownia.
Plac zabaw też jest. Mężczyzna pływa ponad godzinę.
Wychodzi z basenu i gdy jest suchy ubiera spodnie. Za to Leonie leży na łóżku wpatrując się w sufit. Palcami bawi się kosmykami włosów. Myśli nad różnymi rzeczami. Kocha dzieci ale nie myślała nad własnym
A jeśli już to z kimś kogo kocha. Z kimś z kim stworzy rodzinę. I z kimś kto nie zabierze jej dziecka tak po prostu.
To wszystko jest dla niej mega dziwne.
Nie dostaje odpowiedzi na żadne pytania. Zsuwa się z wygodnego łóżka i bierze koszulkę. Drepta do łazienki. Ściąga sukienkę oraz bieliznę. Wchodzi pod prysznic. Gorący strumień wody działa na nią kojąco.
Myje swoje ciało i włosy. Przebrana idzie do łóżka. Przykrywa się kołdrą. Harry widząc że dziewczyna więcej z nim rozmawia zwiększa dawkę mają ubaw gdy wszystko zaczyna działać. Widzi że jest. .hmm milsza? Bardziej chodzi oto ze jest obojętna. Nie reaguje nie odcina się.
I widać że coraz mniej radzi sobie z napięciem które powodują tabletki. Leonie w przedszkolu prawie zasypia. W nocy miała dziwne sny.
A Chris i Denis ani trochę jej nie oszczędzają. Rzuca im piłkę na placu zabaw. Druga opiekunka sprawuje nadzór. I tak dociera do końca zmiany aż przyjeżdża po nią Hazz.
Leonie ospale idzie do samochodu. Ma mieszane uczucia. Jedna część jej ciała chce spać  drugą aż coś nosi.
- Jak dzień? - słyszy.
- Nie psuj go.
- Grzecznie zapytałem..
- Szlag - zaciska uda. Już wie czemu ma zmiany temperatury.
- Co jest?
- Coś co cię nie dotyczy. Zatrzymaj się. - Pokazuje na Rossmana.
- ow... - idzie z nią i kupują co jej trzeba.
Po powrocie do domu Leonie od razu idzie do łazienki. Harry uśmiecha się pod nosem. Czyli wszystko już wie. Łatwo zgadnąć ze ma okres. Będą humorki oprócz tego. Ale przecież cały czas tak było. Mężczyzna ma tylko nadzieję że miesiączka nie wzmocni działania tabletek właśnie teraz
- Ile zapłacisz za dziecko? - blondynka staje przed nim.
- Słucham?
- Ile zapłacisz za dziecko. Chyba wyraźnie mowie.
- Tobie?
- Nie. Obamie.
- nie miałem zamiaru ci płacić. I tak to zrobisz, ale... Ile byś chciała?
- No jasne. Zabierzesz mi dziecko i zostawisz z niczym. Przynajmniej abym mogła sobie mieszkanie kupić.
- Dopóki będziesz w ciąży, będziesz miała wszystko, a potem wrócisz do swojego życia.
- Nie ma nic za darmo. Ja nie chcę być w ciąży a ty mnie do tego zmuszasz.
- Mogę Ci zapłacić, bez różnicy mi to. - wzrusza ramionami.
- Fajnie. Możesz znaleźć sobie inną? Jest dużo chętnych.
- Przecież wiesz że tego nie zrobię. Ile?
- Dlaczego?
- Ile?
- Czemu? Taka piękna idealna jestem ze musisz mieć moje dziecko ? Nie wydaje mi się.
- dobrze że mi się wydaje.
- A no i jeszcze żeby inteligencję po kimś odziedziczyło. Po ojcu nie ma szans.
- Dlatego mam ciebie.
- No ja wiem.
- Oj mała.. - kręci głową.
Dziewczyna prycha i idzie na górę. Wie że Harry już wie kiedy będzie miała dni płodne. To ją trochę martwi. Będzie musiała się z nim przespać. Nie wie jak to sobie wyobrazić. Ma być w ciąży, ale powiedział że może jej zapłacić..
Dochodzi do wniosku ze nie ma wyjścia. Jest w pułapce. Kiedyś i tak do tego dojdzie.
Holly sprząta po obiedzie. Kocha swoich chłopców ale czasem nie ma już siły do nich.
Louis zdecydowanie jest dużym dzieckiem. Christian i on to chaos. Panuje dziwny spokój gdy syn dziewczyny zasnąć po jedzeniu. Ta uwielbia na niego wtedy patrzeć.
- Nie przeszkadzam? - obok niej pojawia się Perrie.
- Nie, coś ty. - dziewczyna ją przytula.
- Byłam u lekarza. Zayn zwariował.
- Nie rozumiem - śmieje się.
- Wiesz na punkcie dziecka.
- To dopiero początek..
Blondynka Kiwa głową ze śmiechem.
- Ej. W ogóle to pomyślałam sobie....żal mi Leonie. Mogłybyśmy się zaprzyjaźnić z nią.
- Harry prosił żeby poczekać.. - Holly też jest jej szkoda.
- No wiem. Ale wiedz ze nic innego nie możemy zrobić  tylko pocieszać.
- Wiem..
- Słodki jest jak śpi - Perrie Pokazuje na małego.
-tylko wtedy.
- Zgodzę się..
- Herbaty?
- poproszę.
Blondynka siedzi u przyjaciółki do wieczora. Potem odbiera ją Zayn. Razem para wraca do domu.

sobota, 14 czerwca 2014

4. Better than words.


Liam wychodzi z restauracji i od razu otwiera drzwi od samochodu dziewczynie, która mu towarzyszy.
Jest to szatynka średniego wzrostu o ciemnoniebieskich oczach.
- Dzięki - odpowiada z uśmiechem i wsiada do środka.
Mężczyźnie na prawdę na prawdę się podoba. Jest urocza, piękna i zabawna.
Dawno nie czuł się tak przy kobiecie. Dawno nie miał kobiety. Emilia jest dość nieśmiała, gdy obsypuje ją komplementami. Wtedy jej policzki płoną czerwienią.
To mu się podoba. Od pewnego czasu wyobraża ją sobie śmiejącą się z setny raz opowiadanej już historii przez Denisa. Zdecydowanie Emilia zawładnęła jego myślami. Często zapomina o wszystkim, skupiając się tylko na niej.
Mężczyzna rusza spod restauracji jadąc na lotnisko. Czas wrócić do Nowego Jorku.
- Chcesz wrócić do siebie? - pyta gdy samolot jest już między chmurami.
- Chyba tak - odpowiada dziewczyna. - Nie chcę wam przeszkadzać.
- Ta wymówka jest słaba..
- Mowie serio.
-Nie przeszkadzasz, zapamiętaj to sobie.- bawi się jej dłonią.
Uśmiecha się szeroko do niego. Pochyla przez fotel i całuje policzek bruneta.
- Zanim mi cię zabierze mój syn, dzisiaj jeszcze jesteś moja - przeciąga ją na swoje kolana.
- Też mi się tak wydaje - chwile spogląda mu w oczy po czym muska jego u s ta.
Mężczyzna uśmiecha się to on teraz całuje ją dużo pewniej.
~*~
Louis idzie do przedszkola już wyjmując portfel. Ile teraz zapłaci za wybicie okna i połamane plastikowe krzesło ?
Chris siedzi śmiejąc się. Wie że ojciec nic mu nie zrobi.
- Ile? - pyta tylko mężczyzna.
Kobieta wręcza mu rachunek z kamienną twarzą.
Tomlinson płaci jej i zabiera syna. Rozpieszcza go. Ma pieniądze to czemu jego syn nie ma mieć wszystkiego co najlepsze? Chłopak drepcze za tatą z miną głupka.
- Jeśli chcesz mieć nowe zabawki to nie wybijaj szyb. Wolę kupować ci auta niż szkło. - bierze go na ręce i wsadza do auta.
- Ale tak wyszło.
- No pewnie - zapina go pasami i wsiada na miejsce kierowcy.
Mały wbiega do domu krzycząc.
- Mamo pokonałem szybę !
- Znowu? - dziewczyna wzdycha zrezygnowana. Odkłada talerze
- Ale taką dużą.
- Naprawdę była wielka - Louis odkłada kluczyki i portfel,  a później przyciąga Holly.
- Trzeba go ukarać.
- To nic nie da.
- Louis on żyje bezstresowo.
- No bo tak go wychowujemy - przykłada wargi do jej skroni.
- Ale to jest błąd kochanie.
- Ale mi go tak szkoda..
- Chris! - dziewczyna zabiera mu swój stanik.
- Fajny - śmieje się pokazując wszystkie ząbki.
- mi też się podoba - zabiera mu go i strzela nim chłopakowi w tyłek.
- AA! - Christian ucieka do siebie na górę. Rodzice jedzą obiad. Louis szykuje się do akcji wieczorem.
Holly usypia młodego a mężczyzna wtedy wychodzi. Jedzie spotkać się z całą resztą. Mają miejsce w którym zawsze wszystko ustalają. Są największym gangiem w mieście. Wie o tym policja i FBI. Nie krzywdzą jeśli nie ma takiej potrzeby ale rzadko też korzystają z półśrodków. Są mocni. Louis wchodzi do budynku. Szef jest wkurwiony jakby miał okres. Harrego męczy jak ma rozwiązać sprawę z Leonie. Przecież nie będzie jej gwalcil żeby potem chodziła dziewięć miesięcy w depresji. Wszystko go teraz denerwuje.
Musi być jakieś wyjście. Przecież to on jest od myślenia. Zrobi tak aby było dobrze. Wiadomo ze nie będzie łatwo. To było pewne od początku bo dlaczego jakaś kobieta miałaby tak o dziecku mu urodzi. Tego wieczoru przejmują broń z nielegalnego
To bardzo dużo skrzyń. Wszystkie lądują w magazynie. Chłopacy są zadowoleni.
Każdy wraca do siebie. Harry chowa do szafki tabletki kupione w drodze powrotnej.
Leonie nie śpi. Wymyśla nowy temat na jutrzejsze zajęcia. Czuła się w tym domu lepiej gdy chociaż był Denis. Teraz jest okropnie. Znowu. Blondynka o niebieskich oczach tęskni za swoją sypialnia. Harry codziennie z nią rozmawia ale ona nie jest zbyt chętna.
Nie lubi go. Każdy to widzi.

piątek, 13 czerwca 2014

3. That Song In My Head.



- Nie twój interes.
- Jest? - pyta kobiety.
- Badanie nie musi być przeprowadzane w czyjejś obecności. - omija odpowiedź. - Jeśli pacjent tego nie chce.
- Ja nie chcę. Niech ten ktoś wyjdzie.
- Jezu, jest dziewicą?
- Nie pozwalam pani nic mu mówić.
- Pani mnie lubi. Więc?
Blondynka wpatruje się w kobietę błagalnie. Nic nie rozumie. O co tu chodzi? Wraca z pracy, gdy nagle zostaje porwana. Ktoś oświadcza jej że ma dziecko urodzić. Jednym słowem można to nazwać cyrkiem. Takie rzeczy nawet na filmach się nie zdarzają, a co dopiero w życiu zwykłej przedszkolanki.
Cała trójka stoi w trójkącie. Leonie najdalej od mężczyzny, a pani Jefferson za biurkiem. Kobieta nie wie co ma zrobić. Powinna szanować słowa pacjenta.
- Chce prostej odpowiedzi.
- Czy pani też uważa, że on pomylił piętra? – blondynka pochyla się ku lekarce mówiąc szeptem. – Ma depresję. Nie może mieć dzieci. Rozumie pani? Mój brat jest po prostu niepoczytalny w tej chwili. Czasem się do niego nie przyznaje.
- Odpowiedz mi. - mężczyzna wyciąga pistolet.
- Uważaj, bo sobie krzywdę zrobisz. Wiesz, że nie możesz się denerwować.
Łapie dziewczynę i sadza na fotelu. Zamyka jej usta dłonią.
 - Zaraz sam sprawdzę.
Ta go gryzie i znów może gadać.
- A potem się lekarz dziwi, że masz podwyższone ciśnienie. Co miałeś robić jak się denerwujesz? Wdech, wydech. Myślec o czymś miłym.
- Tak czy nie? - kobieta widzi że ten traci cierpliwość.
- Jest. Na pewno pan się dobrze czuje? - marszczy brwi. - Nie wygląda pan - załapała o co chodzi. Ma grać. Obydwie cały czas coś mówią. Robią z niego wariata ( chociaż być może nim jest).
- Jesteś? - dziwi się.
- Twoją siostrą. Chodź - obejmuje go.
- Zadzwonię piętro wyżej. - mówi lekarka i dzwoni naprawdę. Przychodzą inni lekarze.
Harry nie wytrzymuje i strzela obu w nogi. Jest wściekły, wciąga dziewczynę do auta i rusza. Leonie dalej nie rozumie ale o co chodzi, no ale cóż.
w domu znajduje ten jej kalendarzyk.
Dziewczyna nie pozwala mu za dużo przeczytać. Od razu go zabiera.
- Nie twoje. Nie ruszaj.
- Przekroczyłaś już granice.  - zabiera go znowu i analizuje.
- Zabieraj łapy - znów go Wyrywa. - A ty swoją przekroczyłeś wczoraj. - z markerem wbiega do łazienki. Zamyka drzwi. No. Gust ma ale dziewczyna nie ma czasu myśleć o aranżacji wnętrz. Zmienia wszystko tak aby tylko ona się domyśliła.
Ma tylko pecha bo Styles zdążył wszystko przeczytać. Tylko nie nitki nie z pamięta każdego miesiąca. Kiedy i co.
- Wiesz, przeze mnie możemy próbować co noc - słyszy.
- Zabawny jesteś. Uśmiałam się.
- Do usług.
Nie odpowiada. Wchodzi do wanny naga i leży w ciepłej wodzie.
Harry się do niej nie dobija. W tym czasie odbiera od Zayna i Lou jej rzeczy. Leonie wychodzi po jakiś trzech godzinach. Siada na schodach wyciągając z torby skarpetki.
W drzwiach staje Harry.
- Upił bym cię ale nie będziesz zachodzić w ciążę po pijaku.
Dziewczyna naciąga miękki i ciepły  materiał na stopy. Przegląda rzeczy które jej przywiózł. Ciekawe skąd wiedział gdzie mieszka.
- Masz dwie możliwości. Albo powiesz te dwa najlepsze dni i jeśli się uda nie dotknę cię ani razu więcej. Albo jak mówiłem będę musiał próbować na ślepo.
Blondynka śmieje się pod nosem kręcąc głową. Jest Idiotą. Jak chce dziecko  chce to niech Adoptuje.
- Jak wolisz - wzrusza ramionami.
- Dom dziecka. - klepie go po ramieniu i schodzi na dół.
Późnym wieczorem Styles daje jej tabletki.
Le nawet ich nie dotyka. Cierpliwie czeka. Az mu się odwidzi.
- Są przeciwbólowe, na pewno ich nie chcesz?
- Wujek! Mam samolot! - słyszą. Do kuchni wchodzi Denis i Liam.
- Kurwa.. Cześć młody - bierze chłopaka na ręce.
- Zostawię ci go ok? Muszę. To ważne. Zajmij się nim przez trzy dni. - mówi Liam. Zostawia torbę chłopca a potem wychodzi.
- Lia... Gdzie on pojechał? - pyta małego.
- Do pracy. - odpowiada malec wpatrując się w samolot.
- patrz, twoja pani mnie odwiedziła.
- Dzień dobry - wyciąga do niej rączkę. Leonie bierze go i całuje w czoło.
- Zadzwonię do Nialla co młody?
- Nie. Wujek Niall wyjechał na wakacje.
- Dobra, zostajesz tutaj - mówi zrezygnowany.
- Pokaż ten samolot maluchy -  dziewczyna go łaskocze.
- Czerwony - chwali się.
- Jest super. - Siadają na dywanie i bawią się.
- A co pani tu robi?
- Sama nie wiem.
- To się bawimy?
- A w co chcesz się bawić Payno?
- W złodziei!
- Dobra. - dziewczyna odkłada samolot.
Harry siedzi na kanapie i się im przygląda.
Oboje po długich wariacjach Zasypiają na dywanie.
Harry zanosi dziewczynę do jej pokoju, a Denisa bierze do siebie. Leonie budzi budzik ustawiony w komórce. Nie ma mowy. Nie opuści dnia w pracy. Zrywa się z dużego łóżka i ubiera.
Problem zaczyna się gdy nie ma jak wyjść. Zajmuje ją Denis który budzi się niedługo po niej.
- Ty też idziesz do przedszkola prawda? - pyta go.
- Zostaje z wujkiem i panią.
- Ja idę do pracy.
- Nie idziesz - wchodzi zaspany Harry.
- Owszem idę. Akurat nie ty decydujesz o moim życiu.
-Denis idź na górę. - mówi do chłopca, a gdy ten znika to bierze Leonie i sadza na stole stając między jej nogami. - Słuchaj piękna. Mam zamiar zrobić ci dziecko które dla mnie Urodzisz i nie obchodzi mnie jak bardzo kretyńsko to dla ciebie brzmi.
- To brzmi debilnie i psychopatycznie. Ty się nawet na ojca nie nadajesz.
- ocenić jest najłatwiej.
- Nikt normalny nie zabiera kobiet z ulicy zmuszając ich do robienia dzieci.
- Ale ja nie powiedziałem że jestem normalny.
- No to mówię, że dziecku krzywdę wyrządzisz.
- Nie martw się kochanie - klepie ją po udzie i odsuwa się.
- Otwórz drzwi. - dziewczyna mruży wściekle oczy i przeczesuje włosy. - Złagodzony Alcatraz?
- Nazywaj to jak chcesz - słyszy.
- No otwieraj, bo się spóźnię idioto. Pomyśl że matki przyprowadzają swoje dzieci i muszą stać pod przedszkolem, bo jakiś debil ma urojenia.
- Masz zastępstwo.
Zeskakuje z blatu i wychodzi z kuchni. Razem z Denisem układają puzzle w jej zamkniętym pokoju. Chłopak cały czas jej coś opowiada, jest strasznie gadatliwy. Dziewczyna słucha go z uśmiechem. Przynajmniej może spędzić czasu z miłym dzieciakiem.
- i wujek się zdenerwował, ale potem zaczął śmiać i mówił takie różne słowa których tata też używa ale ja nie mogę bo jestem skujbycyk czy jakoś tak..
- Zdecydowanie nie możesz – rozczochruje mu włosy.
- Ale ja jestem duży - oburza się.
- Jeszcze trochę.
- Ale Chris mi będzie zazdrościł - klaszcze w dłonie.
- Dlaczego? - pyta zaciekawiona.
- Bo on cię lubi.
- Powiedzmy, że rozumiem. - kiwa głową łaskocząc go.

~~~~*~~~~~~
Leonie - julianne Hough
Jakieś pytania macie? Zapraszam :) 49613152
(Skyfallgirl)

środa, 11 czerwca 2014

2. Nice.


~*~
Harry wchodzi do gabinetu ginekologicznego.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Ja w sprawie pani klientki. Dzwoniłem, pamięta pani? - Styles poprawia marynarkę pokazując broń.
Kobieta patrzy na chwilę na gnata, po czym powoli kiwa głową.
- Proszę – drżącą ręką pokazuje na krzesło.
Brunet zajmuje miejsce przy biurku.
- Więc o co dokładnie chodzi? - pyta lekarka.
- Jej kartoteka.
- Nie powinnam.
- Zrobi pani wyjątek.
Kobieta krzywiąc się, podnosi z krzesła. Podchodzi do dużej szafki i wyciąga segregator. Szuka kart pacjenta.
- Proszę mi to omówić - mówi mężczyzna.
- Jest zdrowa. Często się bada. Zdecydowanie donosiłaby ciążę.
- a poród?
- Rodziłaby przez cesarskie cięcie. Jest zbyt drobna.
- A prawdopodobieństwo zapłodnienia?
- Pacjentka dokładnie zapisuje kiedy ma dni płodne, więc myślę że by się udało.
- Pani ma te jej... dni?
- Nie - kręci głową. - Każda kobieta praktycznie prowadzi taki notatnik. Kalendarzyk.,
- Miła pani jest, bardzo. - uśmiecha się. - Kiedy może ją pani umówić?
- To zależy od niej - odpowiada patrząc w podłogę. - Nie ma potrzeby to nie przychodzi.
- Ja pytam kiedy ma pani wolny termin... zresztą nie ważne, znajdzie pani dla mnie czas, prawda?
- Tak - mówi niepewnie.
- Więc do zobaczenia - wychodzi.
Harry dobrze wie jaki ma wpływ na innych ludzi. Wystarczy dobry dobór słów, parę gestów a może wszystko. Boją się go? Z pewnością. Imponuje im? Nie wykluczone.
Jedzie pod przedszkole i czeka na dziewczynę. Pora plany i zamiary wcielić w życie.
Leonie z uśmiechem ubiera Debby. Stawia ją na podłodze i oddaje w ramiona matki
Dziewczynka macha jej i wychodzi z mamą. Dziewczyna ubiera płaszcz i zabiera torebkę. Gotowa wychodzi. Harry idzie w jej stronę przeczesując włosy. Blondynka szuka kluczyków od auta w torebce nie zwracając na nic uwagi. No aż odbija się od twardego torsu.  Podnosi wzrok widząc wysokiego mężczyznę. Dobrze zbudowany brunet o zielonych oczach. Ma na sobie czarne rurki i dopasowany t-shirt.
- Zgubiłaś coś?
- Tak...przepraszam.
- Podwieźć cię?  Sorry,  gdzie moje.. Harry jestem.
Dziewczyna przygląda mu się z dystansem. No, może i jest przystojny ale nie pójdzie z nim do samochodu. Bóg jej jeszcze nie opuścił.
- Miło. Dziękuję, poradzę sobie - odpowiada, omijając go szerokim łukiem.
- Świetnie.. - słyszy i po chwili jest w obcym jej aucie.
- Zostaw mnie! - krzyczy szarpiąc klamkę. Co on sobie wyobraża?!
- Cicho.. - Harry przekręca kluczyk i rusza.
- Kim ty w ogóle jesteś?! Wypuść mnie - warczy. - Sama sobie poradzę.
- Wszystko ci wytłumaczę, szkoda twoich nerwów.
- Nic mi nie będziesz tłumaczy Harry - mówi dobitnie. - Po prostu mnie wypuścisz.
- Żyj z takim przekonaniem.
Patrzy na niego jak na idiotę. Przecież to normalne, że nieznany facet zabiera dziewczynę z chodnika do swojego auta.
- Wiedziałem że zapomniałem o coś zapytać.
- Tak, lekarza czy na pewno przepisał ci odpowiednią dawkę leków. Chyba dzisiaj nie wziąłeś.
Mężczyzna jej nie słucha. Staje pod swoim domem. Bierze ją na ręce i stawia dopiero po zamknięciu drzwi.
- Skończyłeś już przedstawienie? Mam zaklaskać?
- Odważna jesteś - wyciąga pistolet.
Przez chwilę dziewczyna nieruchomieje. Przełyka ślinę.
- W zasadzie to mogłeś mnie zabić, nie robiąc sobie problemu z przyjazdem tutaj. Tam nikogo nie było. Więc nie oto ci chodzi.
- I jeszcze bystra..
Blondynka przechyla głowę, zakładając ręce na klatkę. Chce ją zgwałcić? Byłby agresywniejszy i od razu się do tego zabrał.
- Jeśli będziesz mądra, będziesz ze mną współpracować.
- Lecę. - prycha. - Chłopczyku w obcisłych rurkach, wypuść mnie bo naprawdę uznam że z tobą jest coś nie tak.
- Urodzisz mi dziecko. - mężczyzna czeka na kolejny komentarz.
Leonie stoi analizując jego słowa. Mruga oczami, a później wybucha śmiechem.
- I humor. Lepiej być nie może.
- Tak, może od razu piątkę? Co to w ogóle ma być? Wciągasz mnie do auta, jesteś obcy, przywozisz do swojego domu i mówisz że ci dziecko urodzę. Błagam! - krzyczy rozdrażniona i z kpiną. - Człowieku, chcesz mieć dzieci to sobie żonę znajdź, a jak tego nie umiesz do adoptuj - idzie do drzwi, szarpiąc się z klamką.
- Szkoda twoich nerwów -  powtarza.
- Spieprzaj.
- Jak chcesz.. - idzie do kuchni.
Leonie rozkłada ręce bezradnie i wypuszcza powietrze z ust. Siada na schodach, czekając aż zabawa która wcale ją nie bawi się zakończy. To jest nienormalne. On jest nienormalny. Styles umawia się na jutro do pani ginekolog. Robi sobie coś do picia, po skończonej rozmowie.
Następnego dnia rzeczywiście zabiera dziewczynę do lekarza.
- Jesteś dziewicą? - pyta ją już w środku.

wtorek, 10 czerwca 2014

1. Ake


Leonie opuszcza przedszkole, upewniając się że wszystko wzięła. Ochroniarze zajmą się zamknięciem placówki. Wysoka blondynka o zielonych oczach, pracuje tu już dwa lata. Kocha dzieci. Uwielbia ich radość, wtedy i ona się uśmiecha. Mimo, że czasem są męczące, nie zrezygnowałaby ze swojej pracy. Rusza chodnikiem, spoglądając na zadrapaną rękę. Są sytuacje takie, kiedy ma dosyć. Często takie uczucie powoduje u niej młody Tomlinson. Jest po prostu...nie do ogarnięcia. Dużo mówi, biega, jest nieprzewidywalny. Nie raz wywinął jakiś żart przedszkolanką a co dopiero kolegom. Z ojcem chłopca też trudno się porozumieć. Jego mama jest fantastyczną kobietą w wieku podobnym do blondynki. Jednak ona rzadko go odbiera. Niestety. Ona jest chyba surowsza dla syna. Leonie przechodzi przez ulicę, uprzednio się rozglądając. Wall Street jak zawsze jest pełne ludzi, śpieszących się gdzieś. Często siada w kawiarni przy ulicy i przygląda się wszystkiemu, zza szyby. Nowy Jork to miasto, które żyje swoim życiem.
~~*~~
- Denis! - Liam goni chłopca z pomalowaną koszulką w ręce.
- Tata! - malec krzyczy i biegnie dalej, przeskakując przez zabawki.
- Nie uratuje cię nic młody.. - chłopak łapie malca i za nogę podnosi do góry.
- Tatooo! - mały Payne krzyczy na cały dom, wisząc do góry nogami.
- Ej! - wpada syn Louisa i ratuje swojego przyjaciela.
Denis wystawia ojcu język i biegnie bawić się z Christianem. Dziewczyna Liama zaraz po porodzie ich zostawiła ale Payne nie rozpaczał długo. Samotnie wychowuje syna. Uważa, że robi to dobrze i Denis nie może narzekać. W domu każdego zawsze jest wesoło i głośno. Piątka przyjaciół często się odwiedza.  Liam i Louis mają synów. Oprócz tego Tomlinson ma Holly,  a Zayn Perrie. Jest jeszcze Harry i Niall. Ten drugi to blondyn o cudownych, niebieskich oczach na których widok każda dziewczyna wzdycha. Nie mówiąc o tym, że każdej robi się mokro. Żaden z nich nikogo nie ma. Obaj raczej wolą krótkie związki. Zazwyczaj zaczynają się wieczorem i do rana kończą. Harry jest za to szefem tego wszystkiego. Mimo iż jest najmłodszy to on przygotowuje plany akcji, obmyśla sprytne wyjścia i dowodzi grupą.
Dzisiaj są u Nialla.
- Nie no.., moje nowe supry.. - Horan chodzi po kuchni z pomaliwanymi butami w rękach.
Niall bierze na jedno ramię Perrie, na drugie Holly i idzie z nimi do salonu. Rzuca je na sofę i każdej taśmą związuje nogi.
- Ani jednego dziecka więcej..
- A ja jestem w ciąży - chwali się Perrie. - Masz pecha.
- Kłamiesz - patrzy na nią.
- SPYTAJ Zayna.
- Perrie kurwa błagam powiedz że kłamiesz.
- Nie - uśmiecha się szeroko. Jest bardzo szczęśliwa z tego powodu.
- Kurwa konkurs sobie urządzili..
- A ty biedaku żadnego mieć nie będziesz.
- Bo ja tak chcę. -prostuje się.
- Będziesz chciał inaczej - mówią równo. Obie są tego pewne. niall idealnie nadaje się na ojca.
Jest taki słodziaśny.
- Oni są podejrzanie do siebie podobni - wchodzi Harry z Chrisem na barana. - Myślałem że to Denis.
- Sugerujesz coś? - pyta Holly próbując odkleić taśmę.
- Właśnie tak. - śmieje się brunet.
- Nie jesteś zabawny. - wystawia mu język.
- Będzie dobra.. - mówi Styles do chłopaków wiedząc że zrozumieją.
- No skoro ty tak uważasz - odkasłuje Louis.
- Wieczorem jedziemy, podobno Hilton ma dostawę.
Wszyscy kiwają głowami. Denis ląduje w ramionach cioci Perrie. Holly zabiera Christiana do łazienki, aby umyć go z farb. Ta dwójka młodych pajaców jest wszędzie o każdej porze. Gdy chłopiec wraca do salonu, uśmiecha się znacząco do kolegi. Denis zagryza wargę chichocząc, gdy słyszą Nialla z garażu. Ups.
Chwilę później obaj ze szmatami jeżdżą po garażu mężczyzny.
- Wujek, no weź... - jęczy Chris. - Jestem chory.
- W dupie to mam. Raz, dwa..
- Nie ucz ich takiego słownictwa. Wyjdą na takich jak ty i będzie kolejna ofiara losu - obok niego staje Louis.
- Zawsze zostaje etat sprzątaczki.
- Brawo synku, ale jak już wylewałeś tę farbę to mogłeś wylać ją na auto - mężczyzna wzdycha rozczarowany.
- Tommo! - blondyn rzuca w niego jakąś szmatą.
- Horan szmato jebana!
- Szmato jebana! - słyszą obaj młodych i patrzą na siebie przerażeni.
- Cholera. Cicho, nie powtarzajcie tego!
- Mamo! - krzyczy Chris - Szmato jebana!
Louis łapie go i zakrywa mu usta ręką.
- Nie mów tak, bo zabiorę ci konsolę. I rower.
- Głupek - śmieje się Denis.
- Sytuacja opanowana…

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Prolog

Jestem tutaj - patrzę na ciebie
Ty jesteś tam - również na mnie spoglądasz
Oboje malujemy obrazy
W jaki sposób będziemy się całować i przytulać
Więc co zamierzamy robić?
Powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść 
Jeśli zechcesz będę tym jedynym dla Ciebie
Przecież podążałbym wszędzie za Tobą
Powiedz coś bo rezygnuję z Ciebie

I czuję się taki mały
To mnie przerosło, nie potrafiłem tego pojąć
Nic nie wiem i nie rozumiem

Potknę się i upadnę
Wiem, bo wciąż uczę się kochać
Dopiero zaczynam raczkować

Powiedz coś bo poddaję się i rezygnuję z Ciebie
Przykro mi, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
Przecież podążałbym wszędzie za Tobą
Powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść

I przełknę swoją dumę
Bo jesteś jedyną, którą kocham
I z Tobą się żegnam

Powiedz coś bo poddaję się i rezygnuję z Ciebie
Przykro mi, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
A mogłem podążać dokądkolwiek aby tylko z Tobą
Ach, powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść


Powiedz coś bo rezygnuję z Ciebie..
Powiedz coś...