Niall i Gemma wchodzą do szkoły, aby rozmawiać z dyrektorem. Dziewczyny opuściły się w nauce.
Za pozwoleniem sekretarki wchodzą do gabinetu.
- To przez to, że rodzice się rozwodzą. - tłumaczy Rose.
- Słucham?
- No..
Niall patrzy na nie wyczekująco.
- No to przez was! Staramy wam się pokazać, że nie możecie się rozwieść bo będziemy się buntować.
- Nie mieszajcie się w sprawy dorosłych.
- A wy w nasze. Będziemy się uczyć jak chcemy. Wam nie zalezy to nam tez.
-Rose! Panie dyrektorze weźmiemy je do domu.
Bliźniaczki jadą z rodzicami do domu złe na cały świat.
- Nie mieszajcie wszystkich w nasz rozwód.
- Będziemy. Może to poskutkuje.
- dziewczyny my już postanowiliśmy..
- Ty postanowiłeś - zaznacza Gemma.
Horan Zaciska dłonie na kierownicy.
- To wspólna decyzja, nie zwalaj tego na mnie.
- Uważam, że mogliśmy to bardziej przemyśleć - odpowiada krótko.
- No co jest w naszej rodzinie nie tak? Wszyscy się kochamy. - mówi Caro.
- Do domu - parkuje.
- Jasne. Lepiej zignorować - warczy i obie wchodzą do środka.
Gemma zabiera zakupy i zatrzaskuje bagażnik. Niall patrzy jak wchodzą do środka i jedzie do siostry.
Leonie sprząta akurat w domu. Dzieci wywiało, a Harry jest w firmie.
- Cześć.
- O Cześć Niall.
- Dostane wpierdol. Ale przecież zawsze jest na mnie.
- Co się stało? – podchodzi do niego.
- Chyba się rozwodzę. - chowa twarz w dłoniach.
Zszokowana blondynka siada obok niego. Chyba źle usłyszała. Przecież on i Gemma to idealne małżeństwo.
- Co? Dlaczego?
- I dziewczyny mają wszystko w poważaniu, a Gemma... Sam nie wiem.
- Niall dlaczego chcesz się rozwieść?
-To ona to powiedziała a ja wściekły się zgodziłem.
- Pokłóciliście się i podjęliście pochopną decyzje.
- Mike powiedział że mnie nienawidzi i wyniósł się do zayna.
- Nie licząc nocy spędzonych tutaj z Darcy.
- więc sama widzisz..
- Porozmawiaj z nią.
- I znowu się pokłócimy. Caroline nadawała takie głupoty ze Miki zapytała mnie wczoraj z kim będzie mieszkać.
- Niall. Rodzina jest najważniejsza. Kochacie się. Nie pozwól tego zniszczyć. Dobrze wiem jaki potrafisz być stanowczy. Zawalcz oto. Wiesz jak Miki i Nelly będą cierpieć? A starsze dzieci?
- Przecież nie chce żeby tak było.
- To z nią pogadaj.
-Ide na piwo..
- Idź z Harrym.
- Sam sobie poradzę.
- Niall.
- Sam. - mówi dobitnie i wstaje.
- Będzie dobrze - siostra go przytula.
- Dzięki mała.
~*~
Darcy spaceruje z Denisem po parku. Jest ładna pogoda. Ćwierkają ptaszki.
- I ma być jeszcze cieplej, ja umrę.
- Wreszcie w Londynie nie pada deszcz - obejmuje ją ramieniem.
- W końcu się opale.
- I będziesz jeszcze piękniejsza – uśmiecha się do niej.
- Zabawne.
- Poważnie mówię.
- lody?
- No, chodź mała - idą do lodziarni.
Za nimi staje jakiś chłopak rozmawiając przez telefon.
- To co ci poradzę? Ja mam staż w tym szpitalu, taki grafik.
Darcy automatycznie odwraca się na donosy ton. Zamiera widząc kopie Denisa. Jest dosłownie taki sam. Te same oczy. Fryzura.
Brunetka ogarnia się i przestaje gapić.
- To jakie chcesz młoda?- słyszy Denisa
- Ymm... Obojętnie.
- Dobra, to będą truskawkowe.
- Myhym.. - kątem oka patrzy na chłopaka z tyłu.
Brunet kończy rozmowę i posyła dziewczynie uśmiech.
Ta peszy się i idzie z Denisem do stolika. Tam ten chłopak siada daleko od nich.
- Denis..
- Tak?
- popatrz na tamtego chłopaka.
Zdziwiony odwraca się. Patrzy na niego, a potem Na Darcy wzruszając ramionami.
- Kurwa co - odwraca się gwałtownie.
- Ciszej.. - syczy dziewczyna.
- Ale on jest taki sam…
- O tym mówię.
- Jak?
- Nie mam pojęcia.
- Jezu.
- Może... jest po prostu podobny.
- Aż tak? To dziwne.
- Zagadaj do niego.
- I jak to będzie wyglądało? częśc kolego wyglądasz jak ja.
- Więc?
- Och dobra - rusza w stronę chłopaka.
Ten zdziwiony podnosi wzrok na Denisa gdy ten przy nim staje.
- Ym...- Payne drapie się po karku. - Cześc.
- Cześć.
- Może to trochę dziwne, ale...jesteś taki sam jak ja.
- Może Cię to zdziwi ale ty też jesteś podobny do mnie.
- Tak, odkryliśmy Amerykę.
- Sean - podaje mu rękę.
- Denis - odwzajemnia gest. - Jeszcze powiedz, że Payne to zejdę na zawał.
- Nie... Sean Jones.
- Kamień z serca.
- Siadasz?
- Chwila - ciągnie za rękę Darcy.
- Hej - brunetka macha do nieznajomego.
- Cześć.
- To Darcy. Darcey to Sean.
Siadają razem i bardzo długo rozmawiają. Potem Denis odwozi dziewczynę do jej domu. Stoją przed drzwiami. Brunet całuje ją w policzek, już chce w usta gdy drzwi się otwierają ( tutaj niespodzianka) i w progu staje wujek Harry.
- Tata? - Prawie piszczy.
- Wujek?
- Żegnacie się? Miło.
- Tak, właściwie… - chłopak staje z nogi na nogę. No co ma mu powiedzieć? Przeszkodziłeś nam?
- Darcy do środka.
- Czekaj, rozmawiam.
- No to proszę. - mężczyzna opiera się o framuge.
- Ale ty możesz sobie isć. Naprawdę nie musisz z nami stać. - odpowiada zakładając ręce na klatkę.
- Poczekam.
- Tato - jęczy zła.
- Nie chcesz rozmawiać przy mnie?
- Nie, nie chcę.
- Tommy! - gdy chłopak schodzi ojciec stawia go na swoim miejscu - Poczekaj na siostrę, a ty Denis uważaj. - wchodzi do środka.
- Tommy – siostra patrzy na niego błagalnie. Ten wywraca oczami i idzie do garażu.
- Będę szedł – Denis całuje ją jeszcze raz w policzek.
- Okay... - ta oplata się ramionami.
Unosi jej podbródek i całuje ją w usta.
- Harry! – Leonie opiera się o okno w kuchni. – Patrz! Awww.
Mężczyzna staje koło żony i szlag go trafia.
- Urocze, prawda kochanie?
- Zabije młodego i jego też.
- Oj Hazz.
- Ej! - puka w okno i palcem grozi Denis owi.
- Harry! - żona szturcha go w żebra.
- Ja nie chce na to patrzeć.
- To chodź? - oplata jego kark i go całuje.
- Zawsze wolałem Chrisa.
- Gdyby to on teraz tam stał, powiedziałbyś tak o Denisie.
- Wcale nie - bierze ją na ręce.
- Tak - ze śmiechem oplata nogami jego biodra. - Twoja córeczka dorasta. Nie będziesz już miał małej dziewczynki która będzie siadać ci na kolana.
- Ani słowa więcej. - zamyka ich w sypialni.
~~*~~
- Hazz, byłam u lekarza. Jezu jaki on był… Cudowny! – Mówi Leonie następnego dnia. – taki młody, bardzo wysportowany. Jak weszłam to myślałam, że to Denis. Ale zachował się bardzo grzecznie. Przebrałam się, zbadał mnie. W ogóle się go nie krępowałam, bo zajął mnie rozmową. Taki miły chłopak. Ah.
- Lekarz jak lekarz.
- Wiesz, że nie lubię mężczyzn ginekologów. A przy nim to aż mi mokro.
- Więcej do niego nie pójdziesz.
- Zabawne. Jutro Darcy ma wizytę. Zawieziesz ja.
- Ale zwykłe usg czy cos prawda?
- Nie usg. Musi sprawdzić czy wszystko w porządku. Kobiece sprawy.
- Zapisz ja do jakiejś kobiety.
- Urlop. Ale ona tez się go wstydzić nie będzie.
- Włąsnie o to mi chodzi. Nie ma bata. Nie pójdzie tam.
- Pójdzie i ze mną nie dyskutuj. Łap - rzuca mu kopertę.
- Co to? - pyta obrażony.
- Zdjęcia usg.
Darcy stoi nad basenem za domem i mierzy bratu czas. Ten wynurza się zmęczony. Siada na brzegu.
- Chyba całkiem nieźle. - brunetka zajmuje miejsce obok niego.
- Dzięki. - całuje jej policzek. - Chciałbym mieć tym razem brata.
- Mi to bez różnicy, za chwile i tak sie wyprowadzę.
- Za dwa lata przynajmniej. Jak nie później, bo cię ojciec nie puści.
- Nie będę sie pytać. Tatuś nie będzie miał nic do gadania.
- Będzie miał. Uwierz, że nasz tata jest wpływowy.
- Cicho.. - wpycha go do wody.
Ten się tylko śmieje i pływa dalej. Następnego dnia tata zawozi ją do kliniki. Darcy oblatuje strach ale nie daje tego po sobie poznać.
- Poczekasz? - pyta ojca.
- Przecież to nie potrwa długo.. - wmawia sobie.
- Fajnie. to idę - mówi i wchodzi do gabinetu.
Jest zdziwiona widząc niedawno poznanego chłopaka. Sean przegląda jakieś dokumenty. Jest tu na stażu. Dopiero studiuje. Zdał maturę cały rok wcześniej.
- Dobry.. - mówi nie będąc pewna jak ma sie zwracać do chłopaka.
Brunet podnosi wzrok i lekko się uśmiecha.
- Cześć Darcey jak dobrze pamiętam.
- Właśnie..
- Siadaj proszę - wskazuje na fotel.
Dziewczyna patrzy chwilę we wskazanym kierunku i ociężale rusza w tamta stronę.
- Poczekaj, tam jeszcze pomieszczenie w którym możesz się przebrać i przygotować.
- Okay. - czuje jak robi jej się gorąco i robi wszystko co powiedział Sean. Zabije matkę.
Chłopak, który jej się dosyć podoba...No to trzeba przyznać, będzie ją oglądał od wewnątrz. Szaleństwo.
Czuje sie strasznie głupio choć wie że teoretycznie nie powinna.
- Nie bój się - chłopak siada przed jej nogami naciągając białe rękawiczki.
Dziewczyna kiwa głową. Zaciska pięści i stara sie spokojnie oddychać. Jak ona ma później z nim rozmawiać niby?! Że już nie wspomni o czymkolwiek innym.
Spali się ze wstydu. Jednak Sean przeprowadza badanie profesjonalnie. Darcy siedzi z zagryzioną wargą patrząc w sufit.
- Wszystko w porządku - kończy. Wstaje i ściąga lateksowe rękawiczki.
Przecież on teraz wie że jest dziewicą! Co za wstyd.
- Mogę sie ubrać?
- Tak mała. - podchodzi do biurka.
Darcy przebiera się i wraca siadając na przeciwko niego.
- Serio wszystko dobrze. Możesz iść. - Śmieje się.
- A tak..myślałam żę coś je..- wstaje i bierze torbę. - Ymm cześć - szybko wychodzi i kieruje sie do auta.
- Możemy jechać - mówi szybko w samochodzie.
- wszystko dobrze?
- Perfekcyjnie.
- Nic Ci nie..
- Jedź już!
- Okay - mężczyzna rusza i w ciszy Dojeżdżają do domu.
Darcy od razu idzie do swojego pokoju. Zjada obiad nawet na górze.
Pomimo tego że jest podobny do jej przyjaciela dla niej sie różni. JEst tak bardzo przystojny i o bożę co on robił.. Czy będzie miała jeszcze okazję z nim porozmawiać? Tak normalnie?
Konczy jedzenie i wkłada talerz pod łózko jak to mna w zwyczaju.
- Tato, ale on był ...identyczny - mówi Denis do ojca.
- Ludzie bywają podobni .
- Tato, on wyglądał jak mój bliźniak.
- Denis przecież to niemożliwe do cholery.
- Ale tak było. Darcy potwierdzi.
- I co ja mam twoim zdaniem zrobić? Jechać do tej kliniki gdzie była i spytać Hej jesteś podobny do mojego syna, może tez nim jesteś?
- Tak.
- Denis pomyśl kretynie. Skąd miałbyś mieć bliźniaka. Twoja matka była w pojedynczej ciąży.
- A skąd wiesz? Moja matka to dziwka mogła kłamać.
- Denis.. - mężczyzna mówi ostrzegająco.
- Poważnie.
- Kto to dziwka? - pyta Connie siadając bratu na kolanach.
- Nie mów tak. - wzdycha.
- Kto to dziwka?! - jak zwykle szybko się niecierpliwi.
- Tato zrób coś. - jęczy chłopak.
- Zajmij się nią póki nie wróci Emilia. - mówi i wychodzi.
- Deniśu kto to dziwka?
- Nikt. Nie mów tak.
- Nie! - zaczyna płakać.
Chłopak dzwoni po Chrisa. Przynajmniej tam tej przyjdzie z Lizzy. Liam bierze głęboki oddech i wchodzi do gabinetu. Przeżywa szok. Chłopak jest idealną kopia jego syna. Podnosi wzrok na mężczyznę.
- Tak?
- Ma pan chwilę?
- Tak. Proszę.
- Liam Payne. - podaje mu dłoń.
Sean Mruży oczy. Słyszał już to nazwisko. Denis cos o tym wspominał.
- Sean Jones.
- Przychodzę w bardzo ..nietypowej sprawie. Mój syn, jest identyczny.
- Denis tak?
- Tak, właśnie. Można wiedzieć ile lat pan ma?
- Dwadzieścia. Zaraz zapyta pan mnie o datę urodzenia wiec od razu powiem, że 2 lipca.
- Przepraszam ,że pytam ale kim są pana rodzice?
- Nie mam rodziców.
- Zmarli? Nie , przepraszam, to bezczelne.
Sean posyła mu słaby uśmiech.
- Nie wiem.
- Proszę mnie nie wyrzucać jak powiem cos czego pewnie i ty się domyślasz..
- To chyba niemożliwe.
- Ja..nie mam pojęcia. - siadają. Rozmawiają do 3 w nocy jako że gabinet jest juz zamknięty.
Sean po prostu tego nie pojmuje. Budzi się w nim żal i zazdrość.
- Nie miałem pojęcia.. - tłumaczy mężczyzna.
- Wiem. - chłopak ociera łzy. To po prostu silne. Ma brata. Ojca. Siostrę.
- Strasznie żałuję . Przysięgam. - Liama również chwyta za gardło.
- Co teraz?
- Chciałbym wszystko napra..to znaczy , ja wiem, że się nie da, że nie wynag...po prostu chciałbym..
- Też chciałbym...
Mężczyzna oddycha z ulgą. Czuje sie podle. Jak ostatni potwór. Jego syn. własne dziecko żyło w domu dziecka. Samo doszło tak daleko.
Gdy wraca do domu Emilia nie może znieść tego jak jej mąż cierpi. Liam nie może spać, ciężko mu funkcjonować. Kobieta stara się go jakoś pocieszyć. Mówi, że dadzą radę. Zaczną z synem od nowa.
Caroline z Mike'iem cicho wchodzą do domu. Starają sie nawet nie oddychać. Zdejmują buty. Chłopak idzie za siostra.
Na palcach wchodzą po schodach na górę. Jak się domyślają ojca który pewnie śpi jak zwykle od pewnego czasu juz mineli.
- Ej, myślisz ze juz się pogodzili - są w swoim pokoju.
- Skąd mam wie...- słyszą jęk matki. Patrzą po sobie i przybijają piątkę.
- Cel osiągnięty - opadają na biurko. - tylko żeby dzieci z tego nie było.
- Nie no błagam.. - budzi sie Rose.
- Słuchawki się przydadzą.
Liam przedstawia wszystkim Sean'a. Są zdziwieni, ale dobrze to przyjmują.
Każdy ciepło go przyjmuje.
~*~
Od kilku tygodni Tommy jest inny. W ogóle się nie odzywa. Nie chodzi na treningi. Dzisiaj zgubił laptopa. Ostatnio powiedział rodzicom , że zginęła mu komórka.
Harry z Leonie martwią się coraz bardziej. Mężczyzna wchodzi do pokoju syna.
Chłopak przelicza pieniądze, które ma.
- Co to za pieniądze?
- Kieszonkowe.
- Dużo uzbierałeś..
- Tak. - chowa to. Tylko to ratuje mu co dzień życie w szkole.
- Czemu nie chodzisz na treningi?
- Boli mnie noga - kłamie.
- Pływałeś ze zwichniętą kostką.
- Bardzo boli.
- Więc jutro idziemy do lekarza.
- Tato. - Jak ma chodzić na treningu skoro są nie opłacone ? Czemu? Bo te pieniądze musi oddawać.
- Tak?
- Już byłem.
- Pójdziesz jeszcze raz.
- Nie muszę.
- Musisz bo ja ci karze. WYjdzie jak kłamiesz, bo widziałem jak biegasz rano. - mówił surowym ale i zmartwionym głosem.
- Nie chcę już pływać - chwyta się ostatniej deski ratunku.
- To najgorsze czego mogłeś użyć.
- Nie chcę! Wyjdź.
- Tommy co się dzieje?
- Nic. - rzuca się na łóżko.
- Przecież widzę, wszyscy widzą.
- Fajnie. - kładzie ręce pod głową.
- Jak wolisz.. - wychodzi. Bierze telefon i dzwoni do Denisa i Chrisa. Prosi by odebrali jutro młodego i zabrali go gdzieś. Spróbowali cos od niego wyciągnąć.
- I cos wiesz? - Leonie podchodzi do mężczyzny.
- Nic. Chłopcy sie nim jutro zajmą.
- No dobrze.
- Jak się czujesz?
- Źle, bo nie wiem co z moim synem.
- Wyjaśnimy to.
- Taka mam nadzieje.
- Na pewno. - całuje ja i przytula.
Sean wychodzi ze szpitala zmęczony. Codziennie chodzi do ojca, praktycznie tam mieszka. Connie go uwielbia i myli z Denisem. Przywiązał się do nich. I do nowej rodziny.
Czuje sie wśród nich naprawdę dobrze.
Dzisiaj z Darcy idą na małą imprezę. Dziewczyna spędza z nim dużo czasu choć nie dało sie ukryć początkowej krępacji.
- Dobry wieczór - Chłopak wita się z jej rodzicami
Sean |
- Mogę zabrać Darcy?
- Dokąd? - pyta Hazz.
- To przyjęcie urodzinowe mojego przyjaciela. Nie będzie trwało długo. Nie piję i przypilnuje Darcey.
- Odprowadzisz ją?
- Tak. Pod same drzwi, żeby przypadkiem nie mieć na sumieniu gdy się wywroci.
- Ufam ci stary.
- To dobrze, bo ja sobie nie.
- Jestem. - dziewczyna szybko wyciąga chłopaka niechcąc by dłużej go męczono.
- Pięknie wyglądasz.
- Dzięki - posyła mu uśmiech.
Całuje jej policzek i otwiera jej drzwi od samochodu.Ta wsiada i po chwili ruszją do jednego z clubów. Jest tam Chris, Denis. Witają się z nimi.W sumie brunetka zna pare osób oprócz ich.
- Chyba zabrał nam dziewczynę - mówi Denis.
- Ja bym raczej powiedział że my ja oddaliśmy..
- My?
Patrzą na parę tańczącą na parkiecie.
- Jeszcze jeden po Proszę - zwraca się do barmana.
kelner podaje mu alkohol
Obaj się upijają. Sean już kolejną piosenkę spędza z dziewczyną tańcząc.
Darcy dobrze się bawi, a jego towarzystwo baaardzo jej odpowiada.
- Naprawdę ślicznie wyglądasz.
-mówiłeś mi to.
- Tak, ale ciągle jestem pod wrażeniem - marszczy materiał na jej biodrach palcami.
Darcy zagryza warge przez jego słowach. Uśmiecha się do niej i obraca w ramionach. Trochę zmęczeni wracają do stolika.
- Och Boże...- wzdycha widząc brata i kuzyna.
- Chyba.. trochę się zmęczyli. A ze mną nigdy nie chcieli pic
- Ty jesteś niepełnoletnia. Poza tym bez alkoholu również się można bawić. To głupota ludzi, którzy nie znają umiaru. A oni...chyba przechodzą załamanie.
- Trzeba ich zabrać do domu.
- Tak. - prowadzi chłopaków do auta. Najpierw jedzie odwiezc Darcy. Prowadzi ją pod same drzwi.
- Dotrzymałeś obietnicy. Dziękuję.
- Do zobaczenia - muska jej policzek i poprawia włosy. Wkłada rękę do kieszeni i idzie do Auta.
Darcy chce go zatrzymać i... Ale się powstrzymuje i patrzy jak wsiada do środka i odjeżdża.
Dziewczyna wchodzi do domu uśmiechnięta. Nie było źle.
- Jestem - mówi cicho do rodziców w salonie i zmyka na górę do siebie.
- A teraz w oknie nie stałeś - mówi Leonie, której mąż delikatnie masuje obolałe stopy.
- On jest taki wiesz.. Na pewno nic nie zrobił, nawet nie pomyślał o tym. Lubię go.
- Denisa i Chrisa nie? - śmieje się. - Ale to takie dziwne. Wie tyle co ty o mnie.
- Leonie.. - mocniej Zaciska palce.
- Ał - wierci się. - i tak dziwne. ale jaka wesoła przyszła. myślisz, że piła? O Czekaj. Wyplacilam pieniądze jak prosiłes - sięga po portfel ze stołu. Zamiast 500 funtów jest 300.
Patrzą po sobie. Po chwili dumania oboje zmierzają do pokoju syna.
Tommy śpi z ręką opuszczoną na podłogę. Leonie siada obok niego i głaszcze policzek chłopaka.
- Zauważyłeś ze on gubi co chwila wszystko co nowe i warte? - zwraca się do męża rozbudzajac młodego bruneta.
- Coś zdecydowanie jest nie tak.
Przez przypadek podsuwa koszulkę Toma. Przerażona odsuwa rękę od jego ciała. Jest w siniaki i nawet cięciu nożem.
Harry zły teraz już podnosi syna do pionu.
- Jezu...Co chcesz?- pyta obolały.
- Skąd to masz.?
- Niby co?
- Siniaki i rany
- jakie...ja...nie ważne. - wyrywa się ojcu.
- Odpowiadaj
- Daj mi spokój!
- Tommy ostrzegam - mówi a chłopak patrzy w oczy mamy pełne od łez.
- Nie mogę powiedzieć - dodaje ciszej.
- pomożemy Ci.
- Nie. Jeśli powiem to zrobią krzywdę Darcy a potem mamie.
- Kto Tommy?
- U nas szkole jest jakby gang.
- Zajebie każdego. - Styles wychodzi i wszystkiego się dowiaduje.
Chłopaki ze szkoły szantażują Tommy ego. Ten ma oddawać im wszystkie pieniądze.
. Harry od razu ich namierza i załatwia wszystko. Leonie siedzi z synem i smaruje mu rany.
- Masz nam o wszystkim mówić skarbie.
Chłopak niechętnie kiwa głową.
- Już nic ci się nie stanie.
Tommy przytula się do niej bez słowa. Kobieta tuli go i całuje po włosach.
Jej synek. Darcy patrzy na nich przez drzwi. Jej brat jest... Bardzo jej go szkoda. Bal się powiedzieć, a to pewnie trwało od dawna. Idzie do siebie i zabiera się za lekcje.
Tydzień później, gdy się budzi jej pokój tonie w kwiatach. W zasadzie schody i dojść do drzwi wejściowych tez. Harryego szlag trafia, bo nie może dojść do kuchni.
- Co to? - pyta sennie Darcy.
- Kwiatki. Nie widać? Zaraz mi się cos stanie.
- Ładne..
- Wszystkie twoje.
- Ooo..
- Nie wiem jak to zrobisz, ale zabieraj to.
- Niby gdzie? - uśmiecha się.
- A ja wiem.
- Dobra, coś wymyśle..
- Sean.
- Jest kochany..
- Weź, bo rzygne.
Brunetka cały dzień ogarnia domowy ogród.Chłopak ją odwiedza po pracy. Darcy dziękuję mu już chyba setny raz.
- Nie ma za co - sadza ją na kolanach.
Tego jest mnóstwo.
- To co?
-Ile to musiało kosztować..
- Mała no przystań.
- Dziękuję - całuje jego policzek.
- Slodka jesteś.
-A ty kochany.
Całuje ją delikatnie w usta. Darcy oddaje pieszczote. Pogłębiają to. Chłopak obejmuje ją w talii. Ta odsuwa się gdy brakuje jej powietrza. Sean uśmiecha się do niej.
- cud że jeszcze tato nie wparował..
- Blagam bo wykraczesz.
- Masz rację. - śmieje się.
- Jesteś wyjątkowa.
- Nie szczególnie.
- Ja wiem.
- To ty osiągnąłeś sam tak dużo.
- Ale nie miałem nikogo.
- Teraz masz nas baaaardzo dużo.
- I baaaardzo się ciesze.
Dziewczyna znowu się śmieje.
- Mogę mieć ciebie?
Darcy patrzy na niego zdziwiona i z uśmiechem znowu łączy ich wargi.
- To chyba znaczy tak.
- Zabronię mamie do ciebie chodzić, niech sobie zmieni lekarza.
- Będę za. - śmieję się
- No. Tak będzie lepiej.
- Myślisz, że twój tata mnie lubi? Ma taki dziwny wzrok.
- mój tata.. jest moim tatą.
- Jedyny w swoim rodzaju.
- Coś takiego - dostrzega pod nogami zdjęcia które kiedyś zrobił jej Denis. Otwiera szerzej oczy i szybko kopie je pod łóżko.
- Co chcesz dziś robić.
- Cokolwiek..
- No powiedz.
- Leniwy dzień dzisiaj.
- możemy leżeć.
- Masz wolne?
- Tak. Już byłem w pracy.
- Fajnie - gładzi Palcami jego kark.
Uśmiecha się do niej i czułe całuje dziewczynę. Do środka wchodzi Leonie i daje im sok. Po pół godzinie przychodzi Tommy szukając swoich słuchawek, potem znów Leonie dwa razy i na końcu Harry który aż nie mógł uwierzyć że oni nic...
Darcy zaczyna mieć serdecznie dość.
- Ile razy jeszcze przyjdziecie skontrolować? - pyta zła.
- Mama pyta czy nie jesteście głodni.
- Nie! Pytała już!
- Spokojnie - mówi mężczyzna i wychodzi.
- Będę szedł. Spotkamy się jutro? - pyta chłopak.
- Od 2 jestem wolna.
- Przyjadę pod szkołę.
- Super. - brunetka siada na środku łóżka po turecku.
Ten się do niej uśmiecha. Całuje ją i wychodzi.
~*~~
Leonie trzyma rękę męża. Oboje stoją na korytarzu i cierpliwie czekają, aż wyjdzie lekarz. Summer zmęczona zasnęła na kolanach ojca z nogami na krzesełku. Druga córka za to właśnie rodzi.
Nagle znikąd pojawia się Sean. Zdyszany i cały czerwony.
- Gdzie? - pyta na jednym tchu.
Oboje pokazują na drzwi obok.
Wpada na porodówkę. Ledwo urwał się z dyżuru.
- Mówiłem żeby nie puszczać ich na te wakacje - mruczy Harry.
- I znowu zaczynasz - wzdycha Leonie. - Ona jest dorosła. Poza tym i tak już rodzi.
- Moja księżniczka..
- Druga śpi ci na kolanach.
- dla niej chłopcy są bee.. - całuje córkę.
- Mam nadzieję, że nie będzie jakiś komplikacji.
- Żadnych nie będzie. Przecież nie może być - jak na zawołanie słyszą płacz.
Oddychają z ulga i uśmiechają się. Sean bierze na ręce swojego synka.
Darcy Oddycha z ulgą. Jest zmęczona ale uśmiechnięta.
- Odpocznij kochanie - całuje ją w czoło.
Dziewczyna zasypia, a Sean wychodzi z synem na korytarz. Mały jest w specjalnym łóżeczku. Za chwilę pojedzie na badania.
- Tato masz wnuka.
Harry z Leonie od razu się zakochują w małym. Wszyscy są szczęśliwi. Ten maluch jest cudowny. Podobny do Darcey.
Denis i Caroline już trzecią godzinę chodzą po lesie. Żadne nie ma pojęcia gdzie są.
- Dobra zgubiliśmy się.
- Co ty geniuszu? - dziewczyna jest przerażona.
- Masz telefon?
- Bez zasięgu
- Świetnie...
- To twoja wina.
- Przepraszam.
- Wymyśl coś po prostu.
- Co?
- Ugh.. - idzie przed siebie.
Od nowa zaczynają szukać drogi.
- Denis - piszczy gdy robi się ciemno.
- Cicho mała - obejmuje ją.
- Zrób coś..
- Zaraz się znajdziemy.
- Tata mnie zabije - blondynka coraz bardziej panikuje.
- Przecież zaraz wrocimy.
- Cholera cię wie.
- Czujesz się taka dumna z tego powodu?
- Tak, bo to bylo cudowne.
- Więc to nie był przypadek?
- Nie.
-Nie jednorazowa przygoda?
- Nie Tato.
- Czyli Denis!
- Medal czy puchar?
- To mam nadzieje że się nacieszyłaś.
- Jesteś głupi.
Choco siedzi na dywanie pilnując leżącego na brzuszku brata.
Pewnie zaraz przyjdzie Mike. Są parą od roku.
Chłopak bardzo długo nie odpuszczał i dopiął swego
- Ale słodziak.
- Bo nie płacze.
Mike całuje ją w usta i kładzie się obok.
- moi rodzice są za starzy na randki no..
- Każdemu wolno.
- Ale Alex..
- A my się nim pozajmujemy. Zobacz jaki słodki - bierze go i całuje po głowie.
- Ale dziewczyny przepędzasz.
- Zabawne.
- Jak testy sprawnościowe?
- Zdałem.
- To czemu się nie chwalisz? - uśmiecha się szeroko.
- Niedługo będziesz chodzić z psem.
-Ja?
- No ze mną nie? - śmieje się.
- To chyba nie ma przyszłości Mike..
- Dlaczego? - opiera się na ręce.
- Tak z psem.. - udaje.
- Taka zabawna jesteś.
- Pewnie że tak.
Całuje ją czule w usta. Wszyscy są szczęśliwi ze sobą.
~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~
Dziękujemy tym co wytrwali do epilogu. Na pewno coś nowego niedługo sie pojawi.
Zapraszam Was na Vanillię
Szkoda,że to już koniec :( Uwielbiałam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńAle dobrze,że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie i mamy kolejne wasze blogi do czytania :)
Ojej...juz koniec :'( bede plakac <3 :'( kocham te opowiadanie jest takie...no takie po prostu zajebiste! <3 zycze duzo weny na kolejne opowiadania :* <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 Zajebisty rozdział! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie...
http://youandi-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
Szkoda ze to koniec:(
OdpowiedzUsuńMam pytanie skoro Sean jest blizniakiem Denisa to czemu na zdj jest pokazany Chris. Byla bym jeszcze wdzieczna jakby ktos powiedzial mi kto jest czyim dzieckiem i kto jest z kim bo juz naprade sie w tym pogubilam :/
Bo pomyliłam ze Christian miał wyglądać jak Ian. A że dawno pisalusmy to opowiadanie bo z trzy miesiące temu to nie pamiętałam.
UsuńNo niall ma trojaczki a Liam jeszcze córkę connie . tyle.
Dzieki :*
UsuńSzkoda ze juz koniec myslalam ze będzie więcej rozdziałów no ale co trudno:/ czekam na kolejna historie:)
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥ czekam na nową historię..... ♥
OdpowiedzUsuńByło super, bardzo lubiłam tego bloga i nadal lubię... ♥
Do następnego!
Czekam na nowe przydody z miloscia razem wziete. Zycze weny na nowe opowiadania... napewno beda udane tak jak ten ... dzieku za to ze sie dobze i szczesliwie eszystko skonczylo. Czekamm... ;-) :-P :-* <3 <3 <3 XD :-D :-* :-) <3 O:-) <3 :-P
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga: demony-13.blogspot.com
OdpowiedzUsuń54 years old Accounting Assistant IV Alic Terbeck, hailing from Frontier enjoys watching movies like "Snows of Kilimanjaro, The (Neiges du Kilimandjaro, Les)" and Watching movies. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Chevrolet Corvette L88. oryginalne zrodlo
OdpowiedzUsuń